Kto nie zna choćby w ogólnym
zarysie opowieści o królu Arturze i dzielnych rycerzach Okrągłego Stołu? O
przystojnym Lancelocie i pięknej Ginewrze? O potężnym Merlinie i demonicznej
Morganie La Fay? Dzięki licznym adaptacjom filmowym to jedna z najbardziej rozpowszechnionych
średniowiecznych legend. Szkoda tylko, że utrwaliły one wizerunek całkowicie
wypaczony i odległy od pierwowzoru, niewiele mający wspólnego z ówczesną
historią Brytanii, w której tak silnie zakorzeniona jest pierwotna wersja
historii.
Niemal równie często co w
filmie, motywy arturiańskie są wykorzystywane w literaturze. Do tradycyjnej
wersji, opierającej się na XV-wiecznym poemacie Śmierć Artura (Le Morte d'Arthur) autorstwa Thomasa Malory’ego, nawiązywali chociażby Tolkien
(Upadek króla Artura) i Ackroyd (Śmierć króla Artura). Na tej bazie
powstały także powieści, z moją ukochaną Trylogiąarturiańską Bernarda Cornwella na czele. Do najsłynniejszych retellingów
historii o Arturze, a jednocześnie do klasyki fantasy należą także Mgły Avalonu Marion Zimmer Bradley,
które zostały niedawno wznowione przez Zysk i S-ka i świetnej szacie graficznej
(patrząc na dawne graficzne potworki, jest to najlepsze jak dotąd polskie
wydanie, chociaż byłoby jeszcze lepsze bez pojawiających się w nim literówek).
W przeciwieństwie do
większości znanych mi wersji mitu, Bradley postanowiła przedstawić go nie z
perspektywy mężczyzn, którzy zdają się grać w nim pierwsze skrzypce, a kobiet,
kryjących się w cieniu, a jednak odgrywających nie mniejszą rolę niż ich
mężowie, kochankowie i bracia. W swej interpretacji autorka posuwa się także
dalej, zmieniając sposób postrzegania głównych postaci i często wywracając do góry
nogami ich charaktery oraz kierujące nimi motywy.
Narratorką powieści jest obdarzona
talentem magicznym Morgiana, przyrodnia siostra Artura i kapłanka Avalonu,
niemniej jej Wzrok pozwala czytelnikowi poznać również wydarzenia, których
kobieta nie jest bezpośrednim świadkiem. Wprowadzeniem do całej historii jest opowieść
o Igrianie, matce Morgiany i Artura, wywodzącej się w prostej linii od Merlina
i kapłanek rodzimej, druidzkiej religii. Kolejne rozdziały pozwalają dobrze poznać
poszczególnych bohaterów i ich długą, często okraszoną cierpieniem i
wyrzeczeniami, drogę ku przeznaczeniu.
Mgły Avalonu to nie tyle opowieść o rycerzach i procesie
jednoczenia Brytanii, co o przełomowym punkcie w historii, w którym dawna wiara
i dawne zasady odchodzą powoli w zapomnienie, a nastaje nowe. Akcja powieści
toczy się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, a gdy się rozpoczyna, magia oraz
pozycja druidów i kapłanek Bogini nadal są na Wyspach silne i wzbudzają respekt.
Wraz z upływem czasu widać jednak, jak znaczenia nabiera chrześcijaństwo, jak
niszczone jest to co dawne i odbiegające od oficjalnego stanowiska Kościoła.
Czuć nostalgię i smutek, a jednocześnie jest oczywistym, że są to zmiany
nieuniknione i nieodwracalne.
Ze względu na niedawną lekturę
Trylogii arturiańskiej nie mogę uniknąć
porównania obydwu powieści i nie chodzi tu nawet o fakt, że Mgły są na wskroś powieścią fantasy, a
Cornwell odarł całą historię z magicznej otoczki. Bardziej zaskakuje zupełnie
odmienne przedstawienie poszczególnych postaci. Największe różnice widać w
przypadku Ginewry, Lancelota i Morgany, którzy w tych dwóch wersjach stanowią
swoje całkowite przeciwieństwa i wzbudzają całkowicie odmienne uczucia. Czy
któreś z nich jest lepsze? Niekoniecznie, są po prostu zupełnie inne (chociaż
przyznaję, że to wizja Cornwella stanowi dla mnie niezaprzeczalnie najlepszą wersję
arturiańskiej historii).
Podsumowując, Mgły Avalonu to fascynująca, wciągając
opowieść pełna magii i czarów, a przy tym niejednokrotnie chwytająca za serce. Jest
to historia o miłości z góry skazanej na porażkę, o walce z czasem i
rzeczywistością, o zdradzie, nienawiści i zemście. To także opowieść o
kobietach – tych, które poddały się władzy mężczyzn i tych, które nie dały się
wciągnąć w wyznaczone przez innych ryzy i schematy. Jednym słowem, polecam!
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz