Większość nastolatków
doskonale orientuje się, kim są Zeus i Afrodyta. Dzięki produkcjom Marvella
świetnie znają Lokiego i Thora. A co z słowiańską? Imiona takie jak Perun,
Weles czy Światowid mogą brzmieć dla nich obco, wręcz niezrozumiale. Teraz jest
szansa, by to zmienić i zainteresować młodzież (i nie tylko), tym co nasze. A
wszystko to za sprawą Łukasza Radeckiego i jego serii Plemiona, którą otwiera powieść Wojna
bogów.
Gdy trójka rodzeństwa –
bliźnięta Zbyszek i Weronika oraz ich adoptowany brat Kacper – wyjeżdża na
klasową wycieczkę do Biskupina, nie zdają sobie sprawy, że nie będzie im dane
wrócić z niej do domu. Na skutek splotu wydarzeń przenoszą się o półtora
tysiąca lat do pogańskiej, słowiańskiej Polski. Czy prawdziwej, czy też jej
alternatywnej wersji, do końca nie wiadomo. Pewne jest jedno, muszą zrezygnować
ze smartfonów, elektryczności i innych udogodnień, jakie znają. Mało tego,
trafiają w sam środek wojny bogów, którzy są w tym świecie jak najbardziej
realni. Podobnie jak istoty znane im dotąd z legend i… magia.
Nastolatki trafiają do różnych
plemion, które przygotowują się do zbliżające się wielkiego turnieju. Każde
plemię ma wystawić reprezentanta, który będzie walczył, choć nikt do końca nie
wie, z kim i z czym przyjdzie mu się zmierzyć.
Prawdopodobnie nie tylko mnie zaskoczył
Łukasz Radecki, znany głównie z krwawych horrorów, występując w roli autora
powieści młodzieżowej. I chociaż z przyjemnością wspominam lekturę jego
niektórych poprzednich książek, to w tej wersji spodobał mi się jeszcze
bardziej. Stworzył wciągającą, pełną przygód historię i pełnokrwistych,
realistycznych bohaterów.
Postaci rodzeństwa wybijają się na pierwszy
plan, przyćmiewając bohaterów drugoplanowych, chociaż na uwagę na pewno
zasługuje chociażby Mścigniew, wraz z towarzyszącym mu Przemkiem. Zbyszek,
Weronika i Kacper są zupełnie różni, może nieco stereotypowi, ale jestem
przekonana, że niemal każdy nastoletni czytelnik bez problemu będzie mógł się z
nimi utożsamić. Dobre oko autora do zachowań młodzieży widać chociażby podczas
wspomnianej wycieczki. Podejrzewam, że duży wpływ ma tu codzienny kontakt, jaki
zapewnia Łukaszowi Radeckiemu praca w szkole.
Odnośnie samego rodzeństwa - Zbyszek to typ
osiłka, w towarzystwie hałaśliwy, lubi zwracać na siebie uwagę i prędzej by
umarł niż publicznie przyznał do słabości. W głębi jest znacznie bardziej
wrażliwy niż można by przypuszczać, co widać zwłaszcza po twardej szkole, jaką
przyjdzie mu przejść. Weronika to z kolei outsiderka, potrafi obronić się ciętą
ripostą, jest niezależna, ale czasem szybciej mówi niż myśli. Z kolei Kacper,
fan Tolkiena i gier RPG, jest inteligentny, ale wycofany. Tak przynajmniej jest
na początku, bowiem każde z nich przechodzi poważną przemianę. Pod wpływem
nowej rzeczywistości i zdarzeń muszą zweryfikować wiele własnych poglądów i
zachowań.
Ogromnym atutem powieści jest sięgnięcie po
mitologię słowiańską. Wprawdzie autor podszedł do tematu z dość swobodną
interpretacją, niemniej jasno i klarownie przekazuje podstawy ówczesnych
słowiańskich wierzeń. Robi to w sposób na tyle lekki i interesujący, że z
pewnością przynajmniej część czytelników zainspiruje to do dalszego szukania
informacji na ten temat.
Nie wszystko zagrało jednak tak dobrze. Samo
zakończenie pozostawia uczucie niedosytu, ponieważ wydarzenia, do których
wszyscy bohaterowie mozolnie dążyli przez całą powieść, rozgrywają się w
błyskawicznym tempie na kilku zaledwie stronach. Gdyby rozpisać je bardziej
szczegółowo, gwarantuję, że książka wiele by zyskała.
Niemniej całość wynagradza te potknięcia, a Wojna bogów stanowi bardzo obiecujące
rozpoczęcie cyklu. Powieść
to naprawdę dobra mieszanka motywów słowiańskich, niesamowitych stworzeń oraz
przygód, przy których nie będzie się nudził ani młody, ani nieco starszy
czytelnik. To opowieść o odwadze, tolerancji i poznawaniu samego siebie. A
przede wszystkim o odkrywaniu tego, co jest w życiu naprawdę ważne.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz