Kilkanaście lat temu „odkryłam” Kolekcjonera kości - thriller, któremu niewiele powieści z tego
gatunku mogło dorównać. I to mimo że od pierwszego spotkania z J. Deaverem
minęło naprawdę dużo czasu, a na koncie przeczytanych książek przybyło tyle
tytułów, że część zdążyła nawet wylecieć mi z pamięci. Teraz postanowiłam
skorzystać z pretekstu, jaki dało mi wznowienie cyklu o Lincolnie Rhymie i
odświeżyć dawną lekturę. I wiecie co? Ta książka naprawdę ma w sobie to „coś”.
W Nowym Jorku nieznany sprawca porywa z lotniska
mężczyznę i kobietę wracających z podróży służbowej. Jeszcze tego samego dnia
zostają odnalezione zwłoki mężczyzny. Morderca zakopał go żywcem z ziemi,
pozostawiając na powierzchni jedynie obdartą ze skóry i mięśni dłoń. Bazując na
pozostawionych wskazówkach, śledczy uznają, że uprowadzona kobieta jeszcze żyje
i jest szansa na jej uratowanie. Do śledztwa zostaje zaangażowany Lincoln
Rhyme, przed laty legenda kryminalistyki, po tragicznym wypadku sparaliżowany,
zgorzkniały i przykuty na stałe do łóżka. Rozpoczyna się walka z czasem.
Przed laty Kolekcjoner kości zyskał sławę głównie ze względu na całkiem niezłą ekranizację z
Denzelem Washingtonem i Angeliną Jolie w rolach głównych (aż mnie korci, by
film także sobie odświeżyć). Warto mieć jednak na uwadze, że powieść jak
najbardziej broni się sama, dostarczając mocnych wrażeń i zaskakując zwrotami
akcji.
Deaver stworzył interesujący, a przy tym nietypowy duet
śledczych – genialnego, ale irytującego i nieliczącego się z ludźmi kryminologa
oraz doświadczoną przez życie, zadziorną policjantkę. Dla niego liczą się tylko
dowody, nie motywy, a dla niej ludzie, których nie potrafi traktować jak
bezimienne ofiary czy obojętnych świadków. Oboje borykają się z własnymi
demonami, znajdując ujście emocji w zupełnie odmiennych działaniach. Między
nimi iskrzy, ale nie tak, jak mogłyby oczekiwać miłośniczki romansów (od razu
uprzedzam, love story tu nie znajdziecie).
Punkt centralny stanowi oczywiście tytułowy Kolekcjoner
Kości. Wodzi za nos policję, chociaż nie w takim stopniu, jak by tego pragnął.
Cierpi na obsesję i żyje żądzą zemsty, a przede wszystkim w wyrachowaną
precyzją dobiera i okalecza ofiary. Wzbudza odrazę i lęk, ma w sobie coś
nieludzkiego, co każe się zastanawiać, jakie demony mogą tkwić w pozornie
normalnym człowieku. Czy jest to postać wiarygodna? Do pewnego stopnia
zdecydowanie tak, chociaż pojawiają się drobne elementy, które mogą uwierać. Na
szczęście są to szczegóły, więc można bez wyrzutów sumienia przymknąć na nie
oko.
Deaver wodzi za nos czytelnika równie skutecznie jak robi
to morderca ze śledczymi. Podrzuca tropy, prowadzi w danym kierunku, po czym
okazuje się, że wszystko to było zmyłką, celowym wprowadzeniem w błąd. I to
tylko po to, by po chwili zrzucić prawdziwą bombę.
Z przyjemnością mogę stwierdzić, że mimo upływu lat Kolekcjoner kości nadal robi wrażenie.
To świetnie napisany i przemyślany thriller, który ma w sobie wszystko to, co
potrzeba, by przykuć uwagę czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
Serdecznie polecam!
Sprawdź inne nowości w księgarni Tania Książka.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
Komentarze
Prześlij komentarz