Odizolowana wioska na
angielskiej prowincji, niezwykle mroźna zima i zaginiona trzynastolatka. Jeśli
jeszcze dodamy do tego specyficzną atmosferę lat 60. oraz nazwisko autorki to
wyjdzie nam przepis na historię, od której trudno będzie się oderwać. I chociaż
czasem nawet świetne elementy składowe nie gwarantują sukcesu, w tym przypadku
mamy do czynienia z jedną z niewielu książek, która zasługuje na wszystkie
pochwały, jakie zbiera.
Rok 1963, niewielka wioska i jej
społeczność zamknięta od pokoleń w granicach doliny. Gdy pewnego dnia 13-letnia
Alison Carter nie wraca ze spaceru z psem, jej matka jest przekonana, że stało
się jej coś złego. W dolinie, gdzie każdy obcy jest natychmiast widoczny i której
każdy centymetr kwadratowy mieszkające w niej dzieci znają niczym własną
kieszeń, nie sposób się tak po prostu zgubić. Poszukiwania nie dają
spodziewanego rezultatu, ale młody inspektor George Bennett nie zamierza się
poddać. To jego pierwsza tak duża sprawa, a jego sytuacja rodzinna sprawia, że rozwiązanie
zniknięcia ślicznej nastolatki staje się dla śledczego sprawą symboliczną i
honorową.
Powieść ma cztery główne zalety.
Po pierwsze, miejsce akcji jest bardzo dobrze przemyślane i samo w sobie
potęguje aurę tajemniczości i grozy. Takie zamknięte przed światem zewnętrznym
miejsca i społeczności nie bez powodu są regularnie wykorzystywanym motywem w horrorach
(zazwyczaj nienajwyższej klasy niestety, ale to temat na inną dyskusję lub
wpis). W Scardale dochodzi jeszcze do tego aspekt nieufności nie tylko wobec
obcych, ale także policji i prawa. Mamy tu do czynienia z twardymi ludźmi,
którzy od pokoleń sami radzili sobie ze wszystkim i wszystkimi. Czy będą w
stanie przełamać milczenie i dopuścić do swych tajemnic kogoś z zewnątrz?
Po drugie, świetnym pomysłem
było cofnięcie akcji o kilkadziesiąt lat. Dodatkowo, autorce udało się
niezwykle trafnie oddać atmosferę lat 60., poczynając od sposobu pracy policji
i ich współpracy z mediami, a na aspektach codziennego życia kończąc. Po
trzecie, historia niewątpliwie zyskuje dzięki doskonale wykreowanym bohaterom,
zarówno pierwszo- jak i drugoplanowym. Nie są to bohaterowie szablonowi, a
wręcz przeciwnie, wewnętrznie skomplikowani, zaskakujący i targani rzadko
wypowiadanymi na głos wątpliwościami.
I wreszcie to co najważniejsze
– sam pomysł na intrygę i sposób jej poprowadzenia. O porwaniach pisano już
wiele, o morderstwach także. A jednak okazuje się, że można nadal w stu
procentach przykuć uwagę czytelnika, który ma za sobą setki kryminałów i
teoretycznie zna większość używanych przez autorów zagrywek i chwytów. Przyznaję,
że samo rozwiązanie nie zaskoczyło mnie tak bardzo, jak śledczych, ale w niczym
nie umniejszyło to przyjemności z lektury. Jest świetna!
Miejsce egzekucji do pewnego stopnia nasuwa skojarzenie z Dziewczyną we mgle Donato Carrisiego. W
obydwu przypadkach mamy do czynienia z zaginięciami nastolatek, tak samo mroźną
porą oraz zamkniętą społecznością, która ma własne tajemnice. Zdecydowanie
różnią się natomiast sposobem poprowadzenia intrygi, a także kreacją głównego
śledczego. Bennett jest wręcz przeciwieństwem agenta specjalnego Vogela, grzejącego
się w świetle jupiterów i urządzającego z dochodzenia telewizyjne show. Klimat
dusznej atmosfery jest jednak zbliżony. Wygląda też na to, że nieważne czy mamy
do czynienia z Włochami czy Anglią, w każdym zakątku Europy, a pewnie i świata,
znajdą się miejsca, gdzie każdy nieznajomy traktowany jest jak wróg.
Mówiąc krótko, zarówno starzy
wyjadacze gatunku, jak i osoby, które dopiero zaczynają przygodę z kryminałem,
nie będą rozczarowani. Val McDermid stworzyła powieść mroczną, pełna tajemnic i
zwrotów akcji. W tym przypadku możecie zaufać chwytliwym hasłom marketingowym,
książka ma to „coś”. Polecam!
Za możliwość zagłębienia się w tajemnice doliny Scardale serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Komentarze
Prześlij komentarz