Co kryje się w leśnej gęstwinie? Czy spacer po lesie to
na pewno bezpieczna rozrywka? Czy należy bać się zwierząt, czy może jednak…
ludzi?
W lesie na terenie Montany zostają znalezione
zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. Policja aresztuje profesora Theo Craya,
który właśnie prowadzi w pobliżu badania. Podczas przesłuchania wstępnego mężczyzna
zachowuje się wyjątkowo nerwowo, czym potwierdza tylko podejrzenia. Szybko
jednak okazuje się, że ślady jednoznacznie wskazują na atak niedźwiedzia i
naukowiec zostaje wypuszczony na wolność.
Gdy Cray odkrywa, że ofiarą była jego dawna studentka
(był to jeden z powodów, dla których policja zwróciła uwagę właśnie na niego),
postanawia bliżej przyjrzeć się sprawie. Analizując dostępne dane dochodzi do
wniosku, że to nie zwierzę stoi za atakiem, a bestialski morderca, który
doskonale potrafi tuszować po sobie ślady. Problem w tym, że nikt nie chce
uwierzyć w teorie genialnego, acz ekscentrycznego i aspołecznego bioinformatyka.
Po dziesiątkach, o ile nie setkach przeczytanych
thrillerów i kryminałów, coraz rzadziej trafiam na powieści, które wnoszą do
gatunku powiew świeżości. Tym razem hasła reklamowe towarzyszące Naturaliście okazały się wyjątkowo
trafne, a pomysł Andrew Mayne’a, by w kreacji głównego bohatera i do rozwiązania
fabuły wykorzystać odkrycia naukowe, uważam za naprawdę udany.
W przeciwieństwie do licznych powieści tego typu,
protagonistą nie jest ani profesjonalny śledczy, ani osoba bezpośrednio
zaangażowana w sprawę. Owszem Theo Cray znał ofiarę i przez chwilę znalazł się
na celowniku policji, ale generalnie po szybkim wypuszczeniu na wolność mógł o
wszystkim zapomnieć i wrócić do swojego życia, badań i pracy na uniwersytecie.
Tak zrobiłaby większość z nas. Taka byłaby normalna reakcja. Jednak niezgodność
tego, co widzi policja z tym, co profesorowi mówią wyniki badań i własna wiedza
nie pozwalają mu odpuścić. Robi więc to, na czym zna się najlepiej – zbiera dane,
analizuje je i zamierza samodzielnie odkryć prawdę. Nie do końca ma jednak
świadomość, że prawdziwy świat różni się od laboratorium, a tropienie zabójcy
wiążą się z całkiem realnym ryzykiem.
Theo to genialny naukowiec, cierpiący na zaburzenia w
sferze kontaktów międzyludzkich. Odnajdywanie schematów i wzorów tam, gdzie
inni widzą chaos nie stanowi dla niego problemu. Prawdziwym wyzwaniem jest za
to dla niego interpretacja cudzych zachowań oraz reagowanie w sposób uznawany
przez ogół społeczeństwa za „normalny”. Jedyny cień, jaki kładzie się na jego
kreacji to niestety nieomylność. Genialny umysł to jedno, autor mógł jednak od
czasu do czasu pozwolić swojemu bohaterowi na popełnianie błędów.
Na szczęście nie wpływa to znacząco na odbiór lektury.
Książka wciąga od pierwszych stron, Mayne umiejętnie stopniuje napięcie i
niemal do ostatniej chwili nie wiadomo, kto naprawdę jest winny. Świetnym
urozmaiceniem, a jednocześnie nieodłącznym elementem prowadzonego śledztwa są
ciekawostki naukowe, które pozwalają Crayowi rozwiązać zagadkę, a czytelnika mogą
zachęcić do dalszego zgłębiania tematu. Mówiąc krótko, gorąco polecam wszystkim
fanom gatunku!
Za tę literacką przygodę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz