- Jana, jak wy sobie radzicie bez twarogu i Dnia Dziecka? – pytam znajomą
z Miðvágur.
- A jak wy w Polsce bez pieczonych maskonurów i Ovastevny?
Wyspy Owcze to niewielki
archipelag leżący gdzieś pomiędzy Wielką Brytanią a Islandią. Przeciętny
Europejczyk niewiele wie o jego mieszkańcach. Znaczna część pewnie miałaby
problem z umieszczeniem ich na mapie. Niektórzy prawdopodobnie nawet o nich nie
słyszeli (chociaż biorąc pod uwagę nie tak dawną aferę z Remigiuszem Mrozem
podszywającym się za Farera o Wyspach Owczych zrobiło się u nas dosyć głośno).
Marcin Michalski i Maciej
Wasilewski trzykrotnie wracali na Wyspy. Spędzili na nich długie miesiące, nawiązując
przyjaźnie, obserwując codzienne życie i starając się zajrzeć za fasadę tego,
co widać na pierwszy rzut oka. Czy im się to udało? W znacznej mierze tak,
jednak ich Opowieściom… nie udało się
uniknąć pewnych typowych dla debiutów niedociągnięć.
Jak wskazuje sam tytuł, mamy
tu do czynienia właśnie z opowieściami, a nie jedną zwartą historią. Niektóre z
nich zajmują kilka stron, inne to jedynie krótkie wzmianki, obserwacje i
zanotowane na szybko anegdoty. Czasem daje to wrażenie pewnego chaosu, a jednak
całość bardzo dobrze się uzupełnia i pozwala poczuć specyficzną atmosferę
farerskiego archipelagu.
Na początek otrzymujemy dane w
liczbach. Przy okazuje się, że policzyć można absolutnie wszystko. Na
kilkunastu wyspach, nazywanych pieszczotliwie przez autorów Piegami Europy mieszka zaledwie
pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, czyli mniej więcej tyle, co chociażby w
Skierniewicach. Wyspy Owcze pozostają terytorium zależnym od Danii, ale mają
własny rząd, autonomię i przede wszystkim tradycje. Biegną tu 463 km dróg
publicznych i działa osiem kwiaciarni. Do 1991 r. nie było tam trawiastych
boisk do piłki nożnej, obecnie są już dwadzieścia trzy, a piłkę nożną
regularnie trenuje jeden na dziewięciu mieszkańców.
Dzięki trwającej całe lata
izolacji Farerom udało się zachować charakterystyczną dla niewielkich
społeczności indywidualność i ciągłość tradycji. Na wyspach, gdzie większość
osób doskonale się zna, przynajmniej z widzenia, a część dróg kończy się wraz z
dojazdem do jakiegoś gospodarstwa niewiele osób zamyka domy, często można też
zobaczyć, że wchodząc do sklepu, ktoś pozostawia przed nim włączony samochód.
Podczas pierwszej wizyty autorzy książki wielokrotnie mogli doświadczać
niesamowitej gościnności i zaufania, gdy nowo poznani ludzie oferowali im noclegi
we własnych domach.
Z tego sielskiego obrazu
wyłamują się jedynie dwie sprawy. Pierwsza to kontrowersyjne i wzbudzające
wiele protestów na całym świecie coroczne polowanie na grindwale, które kończy
się praktycznie rzezią setek zwierząt. Przez samych Farerów jest to uznawane za
tradycję tak silnie wpisaną w ich tożsamość narodową, że zaciekle bronią jej
kultywowania. Druga to zmiany, jakie na przestrzeni ostatnich lat przyniosła
globalizacja i Internet. Młode pokolenie Farerów boryka się z podobnymi problemami,
co nastolatki na całym świecie i coraz mniej przypomina swoich rodziców.
Podsumowując, 81:1. Opowieści z Wysp Owczych to zbiór wspomnień i historii, które
pozwalają lepiej poznać ten tajemniczy zakątek Europy. Niektóre są zabawne,
inne poruszające, a z jeszcze innych przebija widoczna nostalgia. Warto
przeczytać, zwłaszcza że wiele wskazuje na to, że świat, który tak zachwycił
Michalskiego i Wasielewskiego powoli odchodzi w zapomnienie.
Sprawdź inne nowości w księgarni Tania Książka.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz