Jeśli spytacie fana horroru o
klasykę gatunku, jest duża szansa, że w odpowiedzi padnie Omen. Zwłaszcza jeśli chodzi o kinematografię. Literacka wersja
opowieści o Damienie Thornie kryje się w cieniu słynnego filmu, co wcale nie
oznacza, że nie ma w sobie mocy. Bo ma!
Żona Jeremy’ego Thorna,
amerykańskiego ambasadora, właśnie rodzi w Rzymie długo wyczekiwane dziecko.
Niestety, chłopiec niemal natychmiast umiera. Załamany i przerażony Thorn obawia
się, że ta strata całkowicie załamie cierpiącą na depresję Katherine. Dlatego
gdy pracujący w szpitalu ksiądz składa mu pewną propozycję, Amerykanin po
prostu nie może odmówić. Thorn decyduje się przygarnąć dziecko, które urodziło
się tej samej nocy, ale jego matka zmarła podczas porodu, a poza nią maluch nie
ma nikogo.
W ten sposób rodzina Thornów
się powiększa, a mały Damien okazuje się dzieckiem idealnym. Nie choruje, nie
płacze, nie rozrabia. Jednak w miarę jak chłopiec dorasta, coraz częściej w
jego otoczeniu zaczyna dochodzić do niepokojących wydarzeń, a sam Thorn zaczyna
zastanawiać się, kim naprawdę jest dziecko, które przed laty stało się jego
synem.
O ile bohaterowie powieści
dość długo zajmie odnalezienie odpowiedzi na to pytanie, a jeszcze dłużej jej
zaakceptowanie, o tyle nie stanowi to dużej zagadki dla czytelnika. Jeśli
oglądaliście Omen, książka właściwie
niczym Was nie zaskoczy – powstały niemal jednocześnie, a autorem obydwóch z
nich jest David Seltzer. Na marginesie warto dodać, że powieściowy Omen był przede wszystkim elementem kampanii
promocyjnej filmu.
Najmocniejszym atutem książki
(filmu zresztą także) jest jej klimat. Mocno niepokojący, chociaż z perspektywy
czasu niekoniecznie przyprawiający o prawdziwe ciary ze strachu. Akcja rozwija
się dynamicznie właściwie już od pierwszych stron i utrzymuje tempo aż do
samego końca. Wiele wydarzeń naprawdę oddziałuje na wyobraźnię, jak choćby
słynna scena wizyty Damiena w zoo, czy jego impreza urodzinowa i wyjątkowy „prezent”,
jaki otrzymał on od niani.
Podejrzewam także, że
czytelnicy mający własne dzieci szczególnie mocno odbiorą jeszcze jeden aspekt,
na którym właściwie osadza się cała fabuła. Wychowujemy potomstwo z miłością i
troską, z całych sił chroniąc ich przed tym co złe. Co jednak w sytuacji, gdy to
nie dziecko powinno się chronić, a właśnie świat przed dzieckiem? Co zrobić w
sytuacji, gdy własny kilkuletni synek wzbudza strach i przerażenie?
Podczas tworzenia scenariusza,
a potem także powieści, Seltzer często sięgał do Biblii, zwłaszcza Księgi
Objawienia, znanej też jako Apokalipsa św. Jana. Wykorzystał pojawiające się w
niej symbole i przesłania, co dodatkowo zwiększa atmosferę grozy. Na marginesie
warto wspomnieć, że to właśnie Omen spopularyzował
w masowej kulturze motyw trzech szóstek.
Polska premiera powieści już
wkrótce. Wydanie zostało wzbogacone o dwa posłowia. Pierwsze jest od samego
autora, napisane specjalnie do polskiego wydania. Drugie, obszerniejsze,
napisał Mateusz Zimmerman, który szczegółowo odnosi się zarówno do książki, jak
i filmu, i robi to naprawdę dobrze. Jego tekst stanowi świetne dopełnienie
całości. Klimatyczna okładka to już taka wisienka na torcie, wiadomo –
wydawnictwo Vesper to klasa sama w sobie.
Podsumowując, z racji tego, że
Omen już klasyka gatunku, porównywana
choćby z Egzorcystą, dla fanów powieści grozy to jedna z powieści, które po
prostu trzeba przeczytać. Nie epatuje krwią, ale porusza klimatem i scenami,
które potrafią prawdziwie poruszyć. Warto sięgnąć!
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper!
Komentarze
Prześlij komentarz