Po Piękną ciemność sięgnęłam zachęcona dobrym słowem Pawła,
prowadzącego bloga Se czytam, któremu
zresztą zawdzięczam uszczuplenie portfela i poszerzenie biblioteczki o połowę komiksów,
jakie mam. Przyznaję, że zmyliła mnie okładka i poza ową pochwałą nie do końca
wiedziałam, czego się spodziewać. Z pewnością nie oczekiwałam tego, co
znalazłam w środku. A czy było warto? Zdecydowanie tak!
Pierwsza scena jest tak słodka
i urocza, że łatwo dać się zmylić. Oto Aurora i książę Hektor popijają gorącą
czekoladę, podgryzają pyszne ciasto i prawią sobie czułe słówka. Nagle ich
pierwszy pocałunek przerywa pojawienie się cieknącej mazi, która ich otacza i
dosłownie zalewa świat. W panicznej ucieczce Aurora gubi towarzyszy, a gdy
wreszcie udaje jej się znaleźć bezpieczny ląd i wyjść na słoneczne światło,
okazuje się, że znalazła się w lesie. I to w sposób zgoła nieoczekiwany –
wychodząc z nozdrza leżącej w listowiu dziewczynki. Martwej i prawdopodobnie
zamordowanej.
Aurora przekonuje się także,
że otaczają ją inne maleńkie postaci rodem z bajki. Szybko też dziewczyna
wciela się w rolę nieformalnej przywódczyni, do której każdy zwraca się z
prośbą o pomoc. To ona organizuje jedzenie, buduje schronienia i przydziela
obowiązki. Problem w tym, że jej dobre chęci niewiele się zdają w obliczu
beztroski pozostałych ludzików, które beztrosko hasają dookoła, po kolei
padając ofiarami dzikich stworzeń, własnej głupoty lub okrucieństwa innych.
Siła komiksu tkwi przede
wszystkim w zestawieniu uroczych, bajkowych postaci z makabrą, która ociera się
czasem o elementy gore. Mamy więc bandę radośnie pląsających dzieci, które masakrują
dla zabawy biedronkę i skaczą na skakance zrobionej z włosów martwej
dziewczynki. Mijają dni, potem miesiące, a bohaterów jest coraz mniej. Upływ
czasu można zaś zauważyć po coraz bardziej rozkładających się zwłokach, które
towarzyszą im w tle.
Opowieść stworzona przez
francuskich artystów nabiera jednak prawdziwego smaczku przy powtórnej lekturze,
gdy znając już fabułę, możemy bardziej skupić się na szczegółach obrazków. Można
wówczas dostrzec takie niuanse, jak pierwszą właścicielkę płaszczyka, który
później nosi Pan Mysz, która potem po prostu znika. Szkoda tylko, że niektóre z
wątków i postaci zostają porzucone i nie wiadomo, co się z nimi dzieje, jak
choćby żywiąca się larwami mieszkanka włosów, a potem coraz bardziej wysuszonej
czaszki czy dziewczynka, która dotknęła trującej rośliny. Można się domyślić,
że nie udało im się przeżyć (czy pelerynka, którą nosi w ostatnich scenach
wredna Lenka nie należała przypadkiem do kogoś innego?).
W pozornie niewinny sposób autorzy
pokazują to, co najgorsze w człowieku. Piętnują po kolei próżność, bezmyślność,
cwaniactwo i brak tolerancji dla odmienności. Nie ma tu jednoznacznie
pozytywnych postaci, a nawet jeśli epizodycznie się pojawiają, zazwyczaj bardzo
szybko źle kończą. Przetrwać mogą tylko ci, którzy dążą po trupach do celu. I
to dosłownie.
Podsumowując, Piękna ciemność to pozycja nietuzinkowa
i niejednoznaczna, a przy tym mocno zapadająca w pamięci. Warto sięgnąć!
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz