Stopniowo odkrywając świat
komiksu nie mogłam nie sięgnąć po pozycję, która wśród osób mocno siedzących w
temacie, jest uznawana za kultową. Saga o Potworze z Bagien (tutaj), a właściwie jej zbiorowe wznowienie, ukazała się rok temu nakładem
wydawnictwa Egmont. W necie znajdziecie liczne recenzje i peany na jej cześć
pisane przez starych wyjadaczy, którzy zgrabnie nawiązują do innych wydań,
bohaterów i mogą prześledzić ewolucję głównego bohatera. Ja patrzę na nią
oczami laika, dla którego jest to pierwsze spotkanie z Alanem Moorem i
uniwersum Swamp Thing.
Kim jest tytułowy Potwór?
Dawniej był utalentowanym naukowcem, który zginął, pracując nad substancją o
wyjątkowych właściwościach. Jego ciało trafiło na bagna, gdzie zgodnie z
przypuszczeniami osób odpowiedzialnych za jego śmierć, miało pozostać już na
zawsze. Tak się nie stało, a z zielonych odmętów powróciło coś, co dawniej było
Alekiem Hollandem, teraz zaś siejącym grozę i szukającym zemsty Potworem o
sercu bardziej ludzkim niż niejeden człowiek.
Tyle tytułem krótkiego wstępu,
bowiem historia przedstawiona w Sadze
toczy się znacznie później, gdy Potwór właściwie uporał się z dawnymi wrogami i
przychodzi mu stawić czoła nowym. Zbiór ze scenariuszami autorstwa Alana Moore’a,
to kontynuacja serii stworzonej przez Lena Weina i Berniego Wrightsona,
obejmująca zeszyty od 20 do 30. Z tego względu, nie znając wcześniejszych
wydarzeń, początkowo było mi nieco trudno zrozumieć, kto kim jest i jakie ma
zamiary. Na szczęście trwało to krótko, zwłaszcza że już po kilku stronach
historia Hollanda zostaje w przystępny sposób streszczona tak, że nawet „świeżak”
może poczuć się, jak u siebie.
W kolejnych zeszytach Potwór
towarzyszy jedynej przyjaciółce, jaka mu została, Abigail Arcane, zmagającej
się z mężem-alkoholikiem i przyciągającej kłopoty niczym magnes. Przechodzi także
poważny kryzys tożsamości i odkrywa na nowo, kim naprawdę jest. W międzyczasie przyjdzie
mu zmierzyć się z różnymi obliczami grozy, jaka opanowuje okolicę, sprawiając,
że najgorsze koszmary stają się całkiem realne. Na jego drodze stanie między
innymi Floronic Man, szukający w imieniu niszczonej przyrody odwetu na ludziach,
mówiący rymami demon, a nawet zombie. Powróci też wróg z dawnych lat, który
wydawał się całkiem martwy.
Nigdy nie byłam wielką fanką
opowieści o superbohaterach i nie spodziewałam się spotkać ich właśnie w tym
komiksie. Jak się jednak okazało, na obrzeżach historii o Hollandzie krąży Liga
Sprawiedliwości. Na szczęście niezbyt nachalnie, jedynie w formie zaskakującego
przynajmniej dla mnie akcentu.
Sama historia Potwora jest sugestywna i pełna grozy. Nie wiedziałam do końca, czego się po niej spodziewać, ale spodobało mi się to, co tu znalazłam. Rysunki są sugestywne, mimo że powstały w latach 70., a styl rysowania od tego czasu przeszedł solidne zmiany. Przyznaję, że momentami podczas nocnej lektury, można poczuć niezłe ciary.
Sama historia Potwora jest sugestywna i pełna grozy. Nie wiedziałam do końca, czego się po niej spodziewać, ale spodobało mi się to, co tu znalazłam. Rysunki są sugestywne, mimo że powstały w latach 70., a styl rysowania od tego czasu przeszedł solidne zmiany. Przyznaję, że momentami podczas nocnej lektury, można poczuć niezłe ciary.
Podsumowując, pierwszy tom Sagi o Potworze z Bagien to nie tylko
rarytas dla wyjadaczy gatunku, ale też dobra lektura dla początkujących w
temacie, czego jestem dobrym przykładem. Was zachęcam do sięgnięcia (całą serię znajdziecie m.in. w księgarni Gandalf), a ja
zabieram się za drugi tom.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz