Są zbrodnie, o których wspomnienie
nie powinno nigdy zatrzeć się w ludzkiej pamięci. By upamiętnić ofiary, by
pokazać, do czego zdolny jest pozornie zwykły człowiek. Ku przestrodze, by
nigdy więcej się to nie powtórzyło.
Kobiety z bloku 10 to historia ofiar medycznych eksperymentów
przeprowadzanych na więźniarkach obozu w Auschwitz. Bolesnych, uwłaczających ludzkiej
godności i sprowadzających ich ofiary do roli nic nieznaczących przedmiotów. Przerażająca
lektura, a jednocześnie w pewien subtelny sposób oddająca hołd pokrzywdzonym
kobietom, przywracająca obozowym numerom nazwiska, twarze i indywidualne historie.
Prawdopodobnie każdy słyszał o
Josefie Mengele i jego wynaturzonych eksperymentach, przeprowadzanych głównie
na bliźniętach i osobach dotkniętych fizycznymi anomaliami. W jego cieniu udało
się niejako przemknąć i skryć innym lekarzom, których nazwiska także nie
powinny być zapomniane, choć z zupełnie innych powodów niż nazwiska ich ofiar. W
Kobietach z bloku 10 nie przeczytacie
o Mengele, na jego temat pojawiło się już wystarczająco wiele publikacji. Pojawiają
się za to Carl Clauberg, Horst Schumann, Eduard Wirths czy August Hirt.
Przeprowadzane przez nich
eksperymenty miały na celu odkrycie najskuteczniejszej i najszybszej metody
sterylizacji kobiet z narodów, które w świetle ideologii o dominacji i „czystości”
aryjskiej rasy powinny zostać skutecznie wyeliminowane. Stosowano zastrzyki,
iniekcje bezpośrednio do pochwy i naświetlanie promieniami Rentgena. Nikt nie
przejmował się, że pacjentki cierpiały z powodu bólu, poparzeń, choroby
popromiennej i innych dolegliwości. Te najbardziej „problematyczne” uciszano
biciem lub groźbą wysłania do komory gazowej.
Początkowo żadna z ofiar nie
wiedziała, jaki jest cel badań i zabiegów. Prawda wyszła na jaw dopiero z
czasem, naznaczając życie tych, którym udało się przeżyć obóz, do samego końca.
Kobiety przymusowo poddane sterylizacji, którym udało się przeżyć piekło obozu,
praktycznie nigdy nie potrafiły pogodzić się z tym, co je spotkało. Zwłaszcza
że rzeczywistość powojenna wcale nie przyniosła ukojenia i nawet późniejsza walka
o odszkodowanie często była skazana na klęskę.
Jednak wbrew pozorom to nie na
samych eksperymentach czy postaciach oprawców skupia się autor (chociaż o nich
także można się sporo dowiedzieć), a na ofiarach, które traktowane wówczas jak
przedmioty i obiekty doświadczalne są pokazane jako ludzie z krwi i kości. Z
nazwiskami, rodzinami i własnymi historiami. Pełni szaleńczego strachu, żalu i
poczucia niczym niezasłużonej krzywdy.
W przypadku książek takich jak
ta, trudno mówić o recenzji, na ile bowiem można ocenić opisanie niewysłowionego
cierpienia setek kobiet? Historii, która wydarzyła się przed kilkudziesięciu
zaledwie laty, a jej bohaterowie nadal żyją, mimo że z roku na rok odchodzi
coraz więcej z nich. Dlatego mogę tylko napisać, że nie jest to lektura ani
łatwa, ani przyjemna, za to zdecydowanie ważna i potrzebna.
Za udostępnienie egzemplarza książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Komentarze
Prześlij komentarz