Czwarta odsłona cyklu Ku twej wieczności utwierdza mnie w
przekonaniu, że mamy przed sobą mangę, niezwykłą o tyle, że powinna w pełni
zaspokoić oczekiwania zarówno fanów gatunku, jak i laików, którzy dopiero
rozpoczynają przygodę z tym gatunkiem.
[UWAGA NA SPOILERY, o ile nie
znasz poprzednich części, od razu przeskocz do kolejnego akapitu]
Od wydarzeń, które miały
miejsce w poprzednim tomie, mijają cztery lata. Niesio, który przybył wówczas
na Ziemię jako przyjmujący obce formy byt, dorósł i niemal w pełni upodobnił do
człowieka. Wśród przyjaciół - Gugu, Rean i dwojga staruszków – odnalazł wreszcie
dom i spokój. Tak przynajmniej można by oczekiwać. Niestety, przeznaczenie w
końcu go dopada w postaci kołatnika, który atakuje w najmniej spodziewanym
momencie.
Kolejna odsłona historii Niesia
to, podobnie jak poprzednie, opowieść o dojrzewaniu i szukaniu swojego miejsca
na ziemi, odkrywaniu swoich możliwości i mierzeniu się z obowiązkami i
odpowiedzialnością, na które możemy nie być gotowi. Jest przy tym okraszona
licznymi wątkami fantastycznymi, a humor przeplata się w niej z momentami, w
których trudno jest nie uronić łzy. Lub dwóch. Czasem potrzebna jest wręcz chusteczka.
Odnoszę wręcz wrażenie, że autorkę mógł zainspirować George R.R. Martin,
ponieważ z lubością i systematycznie pozbawia czytelnika i bohaterów
towarzystwa postaci, które zdążyli obdarzyć dużą sympatią.
Po raz kolejny zachwyciła mnie
także piękna kreska. Rysunki są niby proste, ale jednocześnie mocno przemawiają
do wyobraźni. Całość jest utrzymana w czarno-białej tonacji i od razu
ostrzegam, że ilustracja na okładce w przewrotny sposób odzwierciedla
wydarzenia z środka. Podobnie zresztą, jak to było w poprzednich tomach.
Podsumowując, seria w niczym
nie traci na jakości i nadal reprezentuje wysoki poziom. Tomik czyta się
świetnie i po prostu błyskawicznie, dlatego bardzo dobrze, że piąty tom ma się
ukazać już w lutym. Będzie mniej czekania.
Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl
Komentarze
Prześlij komentarz