Każda nagłośniona sprawa
porwania małego dziecka wyjątkowo mocno wstrząsa publiką. Ci, którzy sami mają
dzieci, zazwyczaj przeżywają ją jeszcze mocniej i z większą uwagą przyglądają
się własnym maluchom. Zwłaszcza jeśli do uprowadzenia dochodzi w miejscu
publicznym i pełnym ludzi. Czasem wystarczy dosłownie kilkanaście sekund, by
świat rodzica, który traci dziecko, zawalił się jak domek z kart.
Gdy w madryckim centrum
handlowym ginie czteroletni chłopiec, prowadzącej śledztwo nadkomisarz Anie Arén
przed oczami staje podobny przypadek sprzed dwóch lat. Uprowadzonego wówczas
dziecka nigdy nie odnaleziono, a sprawa położyła się cieniem na jej życiu i
karierze. Wiele poszlak wskazuje, że obecne porwanie to sprawka tego samego
człowieka. Media rozpętują prawdziwą histerię, policjanci dwoją się i troją, a
tymczasem w tym samym miejscu ginie kolejny chłopiec…
Za mną mocno kryminalne dwa
tygodnie – przeczytałam w tym czasie historie brutalnych morderstw z Islandii,
Niemiec i Polski. Teraz przyszła kolej na thriller rodem ze słonecznej, co nie
oznacza, że idyllicznej Hiszpanii. Autorką Nie
jestem potworem jest Carme Chaparro, hiszpańska dziennikarka i prezenterka
z dwudziestoletnim stażem pracy w serwisach informacyjnych. Ma to o tyle znaczenie,
że jedna z głównych bohaterek powieści jest właśnie prezenterką i autorką
bestsellerowej książki. Nic więc dziwnego, że wątek pracy Inés oraz przedstawione
relacje między dziennikarzami a policjantami wypadają dobrze i można chyba uznać
za wiarygodne.
Rzuca się w oczy, że mamy do
czynienia z pierwszym tomem cyklu. Pojawia się w nim grupa postaci, które będą prawdopodobnie
odgrywały istotną rolę w przyszłych śledztwach. Teraz czytelnikowi pozostaje
ich poznać, chociaż niestety ich portrety psychologiczne nie zostały jakoś w
szczególny sposób pogłębione.
Sama intryga kryminalna
została dobrze przemyślana. Czy jest zaskakująca? Do pewnego stopnia tak. Mimo
że prawidłowo wytypowałam mordercę, autorka kilkukrotnie mnie zaskoczyła i
przyznaję, że zaproponowane przez nią rozwiązanie okazało się niesztampowe i
oryginalne. Szkoda tylko, że śledztwo nie zostało przedstawione bardziej
szczegółowo i Chaparro podrzuca zbyt wiele wskazówek, które przy uważniejszej
lekturze mogą doprowadzić do rozwiązania.
Mimo tych drobnych nie
dociągnięć, jestem zadowolona z lektury. Była interesująca odskocznia skandynawskich
i polskich kryminałów. Biorąc też pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z
powieściowych debiutem, jest naprawdę dobrze. Chętnie sięgnę po kolejne tomy,
by przekonać się, jak dalej autorka postanowiła kontynuować serię.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz