Wznowienia powieści i
opowiadań Ursuli Le Guin to prawdziwy rarytas dla fanów autorki.
Wielkoformatowe, w twardej oprawie i z prostą, symboliczną grafiką nie tylko
cieszą oko, ale też zapewniają doskonałą lekturę. Wracać wciąż do domu to czwarty z kolei tom, doskonale uzupełniający
te poprzednie.
Książka dzieli się na pięć
część, chociaż tak właściwie można ją podzielić na trzy. Znajdziemy w niej trzy
powieści wchodzące w skład trylogii Kroniki
Zachodniego Brzegu, tytułowe Wracać
wciąż do domu oraz niewydane wcześniej w Polsce Międzylądowania. Na marginesie warto wspomnieć, że z dwie z części Kronik… także ukazały się w tym tomie po
raz pierwszy w naszym kraju.
W skład Kronik… wchodzą powieści Dary,
Głosy i Moce. Ich akcja toczy się
w bliżej nieokreślonym świecie, w którym magia niby nie jest rzeczą oczywistą,
lecz żyją w nim ludzie obdarzeni niezwykłymi umiejętnościami. Niektórzy
potrafią przywoływać zwierzęta, inni nawet z dużej odległości mogą coś
zniszczyć lub kogoś zabić. Każdy dar jest więc nie tylko błogosławieństwem, ale
też wiąże się z dużym obciążeniem.
Każda z część Kronik toczy się w innym regionie, każda
ma też innych bohaterów, mimo że ostatecznie wszystkie są ze sobą splecione.
Poznajemy w nich kolejno parę młodych ludzi obdarzonych darami, z których nie
chcą korzystać, dziewczynę żyjącą w mieście okupowanym od kilkudziesięciu lat
przez najeźdźców z pustyni oraz młodego niewolnika, którego życie wywraca się
do góry nogami po tym, gdy spotyka go osobista tragedia, a ze względu na swój
status nie ma prawa dochodzić sprawiedliwości.
W zamierzeniu i w licznych
opisach Kroniki Zachodniego Brzegu są
przedstawiane jako powieści młodzieżowe, ale wcale ich tak nie odebrałam.
Klimatem skojarzyły mi się nieco z Ziemiomorzem,
mimo że ich charakter i sam świat są odmienne. Ich bohaterów, mimo że są młodzi
wiekiem, spotyka los nie do pozazdroszczenia. Są świadkami i ofiarami
brutalności, okrucieństwa i zwykłej ludzkiej niegodziwości, która eskaluje,
jeśli tylko pozostaje bezkarna. Nie ukrywam też, że chętnie poznałabym dalszy
ciąg, dlatego wielka szkoda, że już nie ma na to szansy.
Interesujące ze względu na
formę jest tytułowe Wracać wciąż do domu,
chociaż przyznaję, że w mojej subiektywnej ocenie była to najsłabsza część z wszystkich
powieści Le Guin, jakie miałam okazję czytać. Jest to na poły fabularna historia
ludu Kesh, w której opowieści przeplatają się z zapiskami antropologicznymi,
wierszami i legendami. Sama koncepcja świata jest niebanalna i
charakterystyczna dla autorki, jednak właściwie brak akcji w pewnym momencie
nuży i lekturę tej akurat części trzeba sobie dawkować.
Wreszcie całość wieńczą
wspomniane wcześniej Międzylądowania,
zbiór opowiadań, z których każde przedstawia inny świat, tak bardzo jednak
podobny do naszego. Niektóre są lżejsze, inne mają znacznie poważniejszy i
cięższy wydźwięk, a jednak mimo krótkiej formy, zapadają w pamięci. Są wśród
nich opowieści o narodzie, w którym zdolność mówienia zanika wraz z wiekiem i mowa
jest domeną jedynie najmłodszych. Jest też zaawansowany technologicznie, lecz
biedny świat, żegnający się kolejno z kolejnymi gatunkami zwierząt, a także
miejsce, gdzie można spotkać ludzi nieśmiertelnych i leżące w ziemi diamenty, a
jednak przesiąknięty melancholią i daleki od raju.
Zbiór liczy blisko 1200 stron,
może więc stanowić wyśmienitą lekturę na dobrych kilka wieczorów. Teksty są
utrzymane w charakterystycznym dla autorki stylu i pod fasadą fantastyki
pokazują prawdziwą naturę człowieka, z tym co w nim najlepsze, ale i najgorsze.
Dla każdego fana twórczości Ursuli Le Guin to pozycja obowiązkowa.
Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz