Wyspy Owcze, niby niepozorne, a
dla niektórych zupełnie nieznane, mają w sobie magnes, który przyciąga i
intryguje. Co tak naprawdę o nich wiemy? Niektórym kojarzą się z nieszczęsną
próbą Remigiusza Mroza, by udawać Farera (mowa oczywiście o trylogii wydanej
pod pseudonimem Ove Logmansbo). Z kolei fani reportaży mogą mieć już za sobą
lekturę 81:1. Opowieści z Wysp Owczych Macieja Wasielewskiego i Marcina Michalskiego. Kilka tygodni temu na
rynku pojawił się kolejny reportaż przybliżający ten niewielki skrawek Europy –
Farerskie kadry autorstwa Macieja
Brencza, prowadzącego bloga o tym samym tytule.
Niby nie powinno się oceniać książek po okładce, ale tym razem mamy do
czynienia z wyjątkiem potwierdzającym regułę. Urzekł mnie zarówno podtytuł pozycji (Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc), jak i świetnie uzupełniająca go fotografia
zdobiąca okładkę i przedstawiająca jakże uroczą owcę. Sugerowały lekkość i humor
w podejściu do tematu. I właśnie w takiej formie otrzymujemy bardzo rzetelny i
wnikliwy obraz Wysp oraz ich mieszkańców.
Opisując miejsca takie jak to, łatwo wpaść w pułapkę zbudowaną z banału
i taniego zachwytu. Rozwodzić się nad malowniczymi krajobrazami, podziwiać
zdjęcia, podczas obróbki których ktoś zdrowo przesadził z filtrami. Szukać
przymiotników do przymiotników do opisania fiordów i wzgórz przykrytych mglistą
mgiełką. Budować zbędny patos stwierdzeniami w rodzaju „magiczny”, „niesamowity”,
„zniewalający”. Tylko czy pozwala to lepiej zrozumieć dane miejsce i
zamieszkujących je ludzi, dla których te wszystkie „piękności” to codzienność?
Już od pierwszych stron
rzuciły mi się w oczy dwie rzeczy. Po pierwsze, autor jest prawdziwie
zafascynowany Wyspami i na każdym kroku chłonie to, czego doświadcza. Po
drugie, w swym zachwycie jest jednocześnie stonowany i zachowuje pewien
dystans, nie dlatego, że obserwowane rzeczy nie do końca go poruszają, a z
powodu, które przedstawił już we wstępie, a które zacytowałam powyżej. Jego
wyprawy na archipelag nigdy nie miały być po prostu turystyczną wycieczką
nastawioną na robienie oryginalnych zdjęć i podziwianie widoków. Były (i nadal
są) próbą zrozumienia, tak głębokiego, jak jest to możliwe.
Tytuł książki nie tylko
nawiązuje do prowadzonego przez Brencza bloga (swoją drogą zachęcam, by na
niego zajrzeć), ale też oddaje charakter publikacji. Mamy tu do czynienia właśnie
ze swoistymi kadrami, różnorodnymi aspektami wyspiarskiego życia, zaczynając od
statystycznych faktów, poprzez historię i elementy kulturowe, a na kontrowersjach
kończąc. Znajdziecie tu mnóstwo ciekawostek, w tym smutną niestety historię białych
kruków naprawdę zamieszkujących Wyspy czy oryginalny podatek (na szczęście już
zniesiony) zobowiązujący mężczyzn do „płacenia” dziobami upolowanych ptaków.
Mimo wyraźnej sympatii, która
mogłaby przesłaniać kryjące się pod przyjazną fasadą problemy, Brencz nie boi
się pisać także o sprawach kontrowersyjnych i trudnych. Porusza więc temat
polowań na wieloryby, które doprowadziły do medialnego linczu na Farerach, a
także nareszcie coraz głośniej akcentowany problem pedofilii i molestowania
dzieci. Zwraca także uwagę na bolesny dla wielu obcokrajowców fakt, że nawet po
kilkunastu latach mieszkania na Wyspach, dla hermetycznej farerskiej społeczności
nadal są obcy i prawdopodobnie na zawsze już tacy pozostaną.
Jeśli lubicie porządne
podróżnicze reportaże lub po prostu interesują Was Wyspy Owcze Farerskie kadry z pewnością przypadną
Wam do gustu. Jeżeli macie już za sobą wspomniane wcześniej 81:1 tym bardziej polecam książkę
Macieja Brencza – obydwie pozycje bardzo dobrze się uzupełniają.
Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.
Komentarze
Prześlij komentarz