"Oko pustyni" Richard Schwartz

Przeprosiłam się ostatnio z fantastyką, za którą już zdążyłam trochę zatęsknić. W ciągu ostatnich tygodni na tapet trafiła więc kolejno klasyka gatunku, wariacje na temat tejże, powieści młodzieżowe, science fiction oraz fantasy z przymrużeniem oka. Do kompletu zabrakło współczesnego high fantasy, ale to także zdążyłam już nadrobić – w postaci trzeciego tomu Tajemnic Askiru.



Aby za bardzo nie spoilerować treści Oka pustyni osobom, które mają jeszcze przed sobą poprzednie tomy, zdradzę jedynie, że pobyt Havalda i jego towarzyszy w pustynnym Besarajnie nie tylko się przedłużył, ale też przybrał nieoczekiwaną formę. Bohaterowie mimowolnie zostają wplątani w bezpardonową walkę o tron. Okazuje się także, że w pewnym zrujnowanym domu czeka na nich zaskakująca niespodzianka.

Zawsze z pewną dozą nieufności sięgam po kolejne tomy serii, która liczy kilka lub kilkanaście części. Zastanawiam się, w którym momencie autor zaczyna już odcinać kupony od sukcesu i czy to właśnie ten tom okaże się wypadkiem przy pracy. Na szczęście Tajemnice Askiru póki co rozwijają się bardzo dobrze, a ich fabuła nabiera coraz to nowszych kolorytów i odcieni. Pierwszy Róg przywitał nas mroźnym, zimowym klimatem, a akcja Oka pustyni toczy się w gorącym, pustynnym klimacie i królestwie wyraźnie inspirowanym arabską kulturą, chociaż z mocno akcentowaną pozycją kobiet, co jest miłym zaskoczeniem.

Brakowało mi nieco Zokory, zdecydowanie najbarwniejszej postaci w całym cyklu, ale też jednej z bardziej interesujących w ogóle. Mroczna elfka wprawdzie pojawia się co pewien czas, a jeśli już wkracza do akcji, to pokazuje swoje pazurki, ale w porównaniu z poprzednimi tomami czuję niedosyt. Jednocześnie cieszę się, że tym razem Leandra także nie miała okazji popsuć mi krwi. Z żalem muszę przyznać, że to najsłabsze ogniwo Tajemnic Askiru, a romantyczny wątek miedzy nią a Havaldem należy chyba do najgorzej przedstawionego romansu w literaturze ever (chociaż widać światełko w tunelu i pewną delikatną poprawę).


Pomijając ten mankament, fani gatunku znajdą tu wszystko to, co charakterystyczne dla high fantasy: magię (głównie tę mroczną), konflikt dobra ze złem i drużynę, która rusza w podróż, by ostatecznie stanąć do walki. Niby nic nowego, a jednak czyta się bardzo dobrze i szybko.

Jestem ciekawa, w jaki sposób autor planuje dalej pokierować działaniami Havalda i jego towarzyszy. Zakończenie oraz niektóre z wydarzeń z bieżącego tomu otwierają szereg możliwości, dlatego liczę na dobrą niespodziankę. Z całą pewnością sięgnę po następną powieść, do czego i Was zachęcam.

Przeczytaj także:



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze