Matka to skarb, a miejsce skarbu jest
głęboko pod ziemią…
Taką
oto dewizą postanowił kierować się w życiu jeden z bohaterów Boskiej proporcji,
debiutanckiej powieść Piotra Borlika. Doświadczony traumatycznym dzieciństwem
Robert Mazur obrał za cel „uratowanie” jak największej liczby dzieci. Przed
kim? Przed toksycznymi matkami, otaczającymi swe pociechy kokonem
nadopiekuńczości. Dlatego tropi je i… brutalnie morduje.
Pewnego
dnia losy Mazura krzyżują się z policjantką, Agatą Stec. Dość nieoczekiwanie
mężczyzna staje się jednym z głównych świadków, gdy w miejskiej palmiarni
zostają odnalezione zwłoki młodej dziewczyny. I nie jest to kolejna ofiara
Mazura. Pieczołowitość, z jaką morderca okaleczył jej ciało, tworząc z niego
swoiste dzieło sztuki, zmusza do wniosków, że oto na scenę wkracza nowy gracz,
perfekcjonista.
Mam
szczęście do dobrych polskich kryminałów i thrillerów. Za mną cały dotąd wydany
cykl o Lipowie Katarzyny Puzyńskiej i tetralogia Katarzyny Bondy o Saszy
Załuskiej, odkrywam też powoli twórczość Małgorzaty Rogali. Teraz przyszła
kolej na nowe, tym razem męskie nazwisko. Zagłębiając się w kolejne rozdziały
trudno zorientować się, że mamy do czynienia z debiutem, ponieważ powieść
Borlika jest dopracowana, przemyślana i słucha się jej doskonale (zapewne czyta
równie dobrze). Wprawdzie można by przyczepić się do kilku szczegółów, jednak
nie wpływają one jakoś znacząco na odbiór całości.
Autor
zdecydował się na dosyć ryzykowny pomysł i wprowadził do powieści nie jednego,
a dwóch morderców. Co więcej, obydwaj to zbrodniarze seryjni i psychopatyczni.
Mogło to wywołać uczucie przesytu niektórych
wątków i w pewnym momencie tego właśnie się obawiałam, a jednak Borlik wybrnął
z tego znakomicie. Jednego mordercę poznajemy od razu, tożsamość drugiego
pozostaje tajemnicą znacznie dłużej. Niemal do samego końca nie mogłam się
zdecydować, który z dwóch kandydatów, których wytypowałam, okaże się tym
właściwym.
Interesującym
pomysłem było stworzenie postaci psychologa, wybitnego eksperta w swoim fachu,
prywatnie brata śledczej prowadzącej dochodzenie, Agaty Stec, która swoją drogą
raczej irytuje niż wzbudza sympatię. W jaką grę pogrywa
Artur Kamiński i gdzie przebiega granica między umysłem genialnym a
socjopatycznym? Pewnie dowiemy się więcej z kolejnych tomów, a przynajmniej
taką mam nadzieję.
Wielokrotnie
już wspominałam, że kryminały i thrillery najlepiej „wchodzą” mi w wersji
audio, zwłaszcza jeśli trafię na naprawdę dobrego lektura, a takim z pewnością
jest Filip Kosior, którego głęboki głos dodawał smaczku kolejnym wątkom i
scenom. Jeśli również macie ochotę na formę słuchaną, znajdziecie ją m.in. w
księgarni Virtualo. Niezależnie zaś od tego, czy zdecydujecie się na papier czy
audiobooka, polecam fanom gatunku.
Komentarze
Prześlij komentarz