Z pewnością większość z Was
kojarzy demoniczny Omen (nieważne czy film, czy książkę, na podstawie jej
scenariusza), opowieść o nadejściu Antychrysta, które zapoczątkuje koniec
świata. A co powiedzielibyście na tę historię, ale w wersji light oraz z dużą domieszką humoru Terry’ego
Pratchetta i niekonwencjonalnymi pomysłami Neila Gaimana? Oto przed Wami Dobry Omen, w którym nic nie jest
oczywiste, ani takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka.
Anioł Azirafal i demon Crowley
od sześciu tysięcy lat żyją na Ziemi wypełniając swe boskie i diabelskie posłanie,
a jednocześnie pozostając w czymś, co przy dobrej woli można by nazwać więzami
przyjaźni. Dobrze im między ludźmi i z drobnymi przyjemnościami, jakich nie
uświadczy się ani w Niebie, ani w Piekle. Tymczasem jednak wielkimi krokami
zbliża się koniec i to przez wielkie K. Na świat przychodzi Antychryst, na
razie jeszcze małe dziecię, które w kolejnych latach ma doprowadzić do wielkiej
wojny między Dobrym i Złym.
Jeśli znacie wspomniany Omen, na pewno pamiętacie scenę zamiany
niemowląt tak, aby to szatańskie trafiło do rodziny wpływowego polityka,
diabelskiego psa, który chronił chłopca, gdy ten dorastał czy demoniczną
opiekunkę. W wersji gaimanowo-pratchettowej również się one pojawiają, ale w
wydaniu niecodziennym i zaskakującym. Znajdziecie też więcej nawiązań, chociaż
stanowią one tylko punkt wyjścia dla całej fabuły.
Przyznaję jednak, że początki
były trudne i ciężko było mi „wejść” w lekturę. Pierwsze rozdziały sprawiały
wrażenie nieco topornych, pisanych na siłę, jakby autorzy jeszcze nie do końca
sami wczuli się w swoje role. Potem jednak poszło jak z płatka, a druga połowa
powieści w pełni wynagradza pierwotne potknięcia.
Z miejsca polubiłam trzy
kluczowe dla fabuły postaci – uroczego, na wskroś brytyjskiego w swej
anielskości Azirafala (chociaż do tej pory mam problem z zapamiętaniem jego
imienia, bo plączą mi się literki), sceptycznego, rozkochanego w szybkich
samochodach Crowleya oraz demonicznego dziecka, którym okazuje się nader
rezolutny i inteligentny jedenastolatek, Adam (proponowane przez zakonnice imię
Damien, nie przypadło jego przybranym rodzicom do gustu). Nie brak tu także
świetnie przedstawionych postaci drugoplanowych, z Czterema Jeźdźcami
Apokalipsy (do łez rozbawili mnie ich tymczasowi towarzysze, także poruszający
się na zmotoryzowanych rumakach) na czele. Nie zabrakło też czarownic i ich
pogromców, medium w średnim wieku i dziecięcych gangów. Jednym słowem, na brak
nudy czy wtórność narzekać nie można.
Mówiąc krótko, Dobry Omen to rozbrajająca opowieść o
końcu świata, który nadchodzi wielkimi krokami, czy jednak dojdzie do celu? Nie
wiadomo. To też niekonwencjonalna historia o archetypicznej walce Dobra ze
Złem, w której ciężko tak naprawdę opowiedzieć się kategorycznie po jednej ze
stron. To wreszcie świetna, lekka powieść w sam raz na poprawę nastroju. I nie
zrażajcie się początkiem, warto przez niego przebrnąć, by potem po prostu
dobrze się bawić. Serdecznie polecam!
Sprawdź inne nowości w księgarni Tania Książka.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz