Mimo że od czasów jego
zbrodniczej działalności minęło kilkadziesiąt lat, nazwisko doktora Mengele
nadal wzbudza nieprzyjemny dreszcz obrzydzenia pomieszanego z lękiem. Człowiek,
który zdobył przydomek Anioła Śmierci z Auschwitz nie tylko nie poniósł odpowiedzialności
za swoje zbrodnie, ale też do samego końca pozostawał nieuchwytny. Jak
potoczyły się jego losy po wojnie? Tego można dowiedzieć się z reportażu Johna
Ware i Geralda Posnera Mengele.
Książka składa się z
dwudziestu rozdziałów, z czego pierwsze przybliżają pobieżnie lata młodości
Mengelego i jego działalności w Auschwitz. Nie dowiemy się z nich zbyt wielu
szczegółów na temat pseudoeksperymentów medycznych, jakie przeprowadzał na kobietach,
dzieciach i osobach dotkniętych różnorodnymi schorzeniami bądź anomaliami fizycznymi.
Jednak nawet te krótkie opisy wystarczają, by zmrozić krew w żyłach i zacząć
się zastanawiać, jakim trzeba być człowiekiem, by świadomie i bez najmniejszego
wahania posyłać na śmierć setki, a raczej tysiące ludzi. Mengele nie widział w
swoich pacjentach ludzi, a jedynie obiekty badawcze, dlatego odmawiał im
człowieczeństwa. Warto też podkreślić, że do samej śmierci (a zmarł w latach
70.) nie poczuwał się do winy za popełnione przez siebie zbrodnie, nie widział
w nich nic złego.
Wokół ucieczki Mengelego z
Auschwitz, a następnie z Europy, narosło wiele legend. Mężczyzna niemal
natychmiast udał się do Ameryki Południowej, gdzie żyła silna i rozbudowana
społeczność niemiecka, w owych czasach mocno sympatyzująca z nazistami. Powodów,
dla których schwytanie Mengelego okazało się niemożliwe, dopatrywano się w jego
niezwykłej inteligencji, zgromadzonym majątku i siatce szpiegów. Autorzy
książki obalają to twierdzenie, wskazując na opieszałość czy wręcz brak
zaangażowania władz oraz pomoc, jaką udzielili zbrodniarzowi jego własna
rodzina (właściciele prężnie działającej firmy), przyjaciele i poplecznicy,
których jednak nie było wcale tak wielu, jak chciała opinia publiczna. Jak się
okazuje, na przestrzeni lat było wiele niewykorzystanych szans i możliwości, by
Mengele został pochwycony – jedna niemal tuż po jego ucieczce obozu, kiedy to
został aresztowany przez amerykańskich żołnierzy i… uwolniony, ponieważ nikt
nie skojarzył jego nazwiska.
Ware i Posner nie są
historykami, a dziennikarzami śledczymi, co prawdopodobnie miało pewien wpływ
na formę reportażu, jednak obszerna bibliografia i fakt, że miel swobodny dostęp
do zachowanych dzienników i listów pisanych przez Mengelego po wojnie, pozwala
zaufać w rzetelność ich pracy. W książce można także znaleźć liczne fotografie,
z których niektóre nie były wcześniej publikowane, a na których można zobaczyć
Mengelego w towarzystwie syna i osób, które pomagały mu podczas ucieczki i
życia w ukryciu.
Podsumowując, Mengele. Polowanie na Anioła Śmierci z
Auschwitz to pozycja, która zdaje się obowiązkowa dla wszystkich osób
zainteresowanych tematyką II Wojny Światowej. Bardzo dobrze, przystępnie, a
jednocześnie merytorycznie napisana, przybliża nie tylko postać jednego z
największych zbrodniarzy XX w., ale też ten aspekt powojennej historii, o
którym nie mówi się zbyt często – brak zrozumienia niektórych grup społecznych
dla zbrodni, która miała miejsce w Auschwitz.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz