Wielokrotnie podkreślałam, że
cieszy mnie każda powieść oparta na słowiańskich motywach. W ostatnich latach coraz
więcej autorów decyduje się na taki krok, chociaż niestety nie wszyscy z równie
dobrym rezultatem. Teraz w moje ręce wpadł Piast Mściciel, pierwszy tom cyklu Dzikie
pola, do którego zachęciła mnie opinia Sylwii, prowadzącej bloga
UnSerious.pl. Zwykle podobnie odbieramy książki, tym razem jednak między mną a Piastem nie zaiskrzyło.
Sama fabuła prezentuje się
całkiem nieźle. Mamy oto dwóch młodych przyjaciół, Ścibora i Piasta, których
rodzinna wioska została zaatakowana i doszczętnie zniszczona przez drużynę
księcia Popiela. Zagrożone są także inne wioski, a książę - dotąd będący
sojusznikiem – ewidentnie zmienił strony. Przyjaciele poprzystają mu krwawą
zemstę, której zamierzają dokonać jednocząc wszystkich Polan do wspólnej
obrony.
Akcja pędzi na przód
praktycznie już od pierwszych stron. Dzieje się wiele, a Ścibor i Piast
przekonują się, że to co uznali za zwykłą grabież, w rzeczywistości jest
elementem głębszej intrygi i zdrady, jakiej dopuścili się szanowani wśród Polan
członkowie starszyzny. Wiadomo zaś co się dzieje, gdy byle młodziki rzucają w
twarz tego typu oskarżenia poważanej elicie. Jednym słowem, młodzieńcom nie
jest lekko, dlatego też jeden z nich decyduje się na pewien ryzykowny pomysł, w
pierwszym tomie dopiero lekko zasygnalizowany, ale pewne mający poważne
konsekwencje w dalszych. Szczegółów nie zdradzę, powiem tylko, że to jeden z nielicznych
elementów fantastycznych w powieści.
Postaci Ścibora i Piasta są
zbudowane za zasadzie przeciwieństw. Pierwszy, będący jednocześnie narratorem,
jest opanowany, uczciwy i przekonany o tym, że słabszych należy bronić. Drugi
to typowy raptus, rzucający się do noża przy byle niemalże okazji, gotowy dokonać
zemsty za wszelką cenę i wszelkimi możliwymi środkami. Przypadkowymi, a potem
już nieodłącznymi towarzyszami głównych bohaterów staje się dwoje Duńczyków,
ojciec i córka, którzy przywędrowali na słowiańskie jako handlarze, chociaż ewidentnie
skrywają jakąś tajemnicę.
Walki i pościgi, których tu
nie brakuje, przeplatają się z opisami zwykłego życia w osadach. Nie zabrakło
też uroczystego świętowania. To przyjemny akcent, który na początek przygody ze
słowiańskimi klimatami może pobudzić wyobraźnię i rozbudzić apetyt na więcej. I
niestety na tym kończy się to, co dobre.
Najlepsza nawet historia nie
wzbudzi entuzjazmu, jeżeli zostanie opowiedziana językiem i stylem, który
będzie czytelnikowi zgrzytał w uszach, a tak właśnie stało się w moim przypadku
podczas lektury. Przede wszystkim autor postawi na mocno współczesny sposób
wysławiania się bohaterów, a ponieważ jest to opowieść snuta przez Ścibora,
taka jest też narracja. Rozumiem, że jest to jakaś głębiej przemyślana wizja
artystyczna (której to autor jest zdecydowany bronić, jak twierdzi na swoim
fanpage’u – przy okazji panie Krzysztofie, serdecznie pozdrawiam, jeśli Pan
tutaj trafi) i pewnie można by do tego przywyknąć, gdyby nie fakt, że miejscami
styl, jakim posługuje się autor, jest dosyć nieporadny. Pojawiają się też
słowa, które (mimo całego uwspółcześnionego języka, po prostu się gryzą, gdy
myślimy o IX-wiecznej Polsce).
- Wojownik Biezuna próbował wyciągnąć miecz, jednak bliskość kawaleryjskiej
klingi kiepsko współgrała z warunkami obecnej szamotaniny.
- Krzepko wyglądający jeździec w metalowym pancerzu lamelkowym.
(to fragment dialogu, serio zwykli, prości ludzie będą tak sobie opisywać
rynsztunek? Mowa o mieszkańcach IX-wiecznych wiosek. I zapewne sama nazwa
została ukuta znacznie później).
- Gdyby ktoś przyjrzał mi się dokładnie, z pewnością zauważyłby jeszcze
szerokie bary, pękatą klatkę piersiową i imponujący wzrost. (takie cechy, a już
zwłaszcza „imponujący wzrost” zauważa się nawet bez dokładnego przyglądania).
Możliwe, że nie byłabym tak
przeczulona na punkcie języka, gdyby nie opis na okładce książki, w którym Piast mściciel jest porównywany do Wojen Wikingów i Trylogii arturiańskiej Bernarda Cornwella, Orłów Imperium Scarrowa oraz Trylogii
husyckiej Andrzeja Sapkowskiego. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z debiutancką
książką i dopiero szlifującym swój warsztat autorem, takie twierdzenia są,
mówiąc mocno delikatnie, ryzykowne. Życzę pani Jagielle jak najlepiej, ale brakuje
mu sporo do wspomnianych pisarzy, którzy po mistrzowsku operują piórem i mają
na swoim koncie po kilkanaście, a niektórzy i kilkadziesiąt pozycji.
Mimo wszystko, Piast Mściciel to przyzwoity debiut. Wprawdzie
nie wszystko w nim zagrało, ale historia ma potencjał. Zobaczymy, co dalej z
tego wyniknie.
O książce pisała również:
1. Sylwia z bloga UnSerious.pl
Sprawdź inne nowości w księgarni Tania Książka.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz