To już ostatnia w tym roku recenzja, po świętach szykuję dla Was już tylko kilka zestawień i podsumowań. Tym bardziej cieszy mnie, że mogę zakończyć ten rok tak dobrą pozycją. Co ciekawe, jeden z pierwszych wpisów w 2019 roku także dotyczył cyklu Wojny Wikingów.
Wojna wilka to już jedenasty tom mojej ukochanej i wyjątkowej serii. Bałam się trochę po niego sięgać, ponieważ w poprzednim dostrzegłam pewne zmęczenie materiału, co swoją drogą przy tak długiej historii niespecjalnie dziwi. Na szczęście okazało się, że Strażnik ognia był jednorazowym spadkiem formy, a losy Uhtreda ponownie wciągają i nie pozwalają oderwać się od lektury.
Pan na Bebanburgu, mimo że odzyskał rodową siedzibę, nie może spocząć na laurach i zostaje wezwany do wywiązania się z dawnej przysięgi. Szybko okazuje się, że był to jedynie fortel mający na celu wywabienie go z Northumbrii. Na scenie pojawia się nowy wróg, w międzyczasie przypominają o sobie również ci starzy, nadal mający w pamięci dawne urazy, te prawdziwe, jak i wyolbrzymione. Uhtred zostaje wplątany w kolejne intrygi, musi też zmierzyć się z bolesną stratą, która spada zupełnie niespodziewanie zarówno na niego, jak i na czytelnika.
Pierwsze rozdziały nie zapowiadały tak dobrej opowieści. Obawiałam się, że czeka mnie powtórka z rozrywki i mimo że Uhtred ponownie zostaje wplątany w cudze intrygi i knowania, Corwellowi udało się przedstawić całość w sposób równie intrygujący, co w poprzednich tomach. Ponownie towarzyszymy Ragnarsonowi i jego towarzyszom w potyczkach i zasadzkach, chociaż on sam już nie przeskakuje przez mury i musi bardziej uważać na siebie, gdy rzuca się w wir walki. Nie jest już młodzieniaszkiem, przekroczył sześćdziesiątkę, nadal jednak wzbudza słuszny respekt.
Czytałam już wiele powieści o wikingach, a jednak niezmiennie to Wojny wikingów zawsze plasują się na pierwszym miejscu. Może to kwestia świetnie wykreowanych postaci? A może doskonale oddanych realiów życia w X-wiecznej Anglii? A może wciągająca fabuła i sceny walki nakreślone w sposób przykuwający uwagę nawet czytelnika, który zwykle omija je z równie dużą uwagą co opisy przyrody w Nad Niemnem?
Po raz kolejny już gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę serię. Jeśli jej nie znacie, to koniecznie przeczytajcie pierwszy tom. A jeśli obawialiście się, że Cornwell się wypala, bez obaw – Wojna wilka udowadnia, że wcale tak nie jest!
Przeczytaj także:
4. Pieśń miecza
Za ponowne spotkanie z Uhtredem serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz