"Gra o tron. Edycja ilustrowana" George R.R. Martin

Do czego zdolny jest człowiek żądny władzy? George R.R. Martin udowadnia nam, że do wszystkiego. Spiski, zdrady, intrygi, morderstwa - wszystko to możemy znaleźć w Grze o tron, pierwszej części otwierającej sagę Pieśń Lodu i Ognia, znany również dzięki serialowi HBO. 


Gra o tron należy do gatunku low fantasy, co oznacza, że nie znajdziemy w niej wielu elementów fantastycznych. Nie ma tu czarodziejów, elfów czy krasnoludów. Smoki były, ale wyginęły dawno temu. Co zatem znajdziemy? Świat ludzi – władców, książąt, rycerzy. Sam Martin stwierdził, że „Zbyt dużo dawka magii zabija powieść. Dobra literatura fantasy sprawia, że czytelnik zaczyna wierzyć w cuda i czary.”
  
Akcja dzieje się w czasach przypominających średniowiecze. Autor stworzył ogromny świat, liczne państwa, bogatą geografię, a wszystko to opisane z rozmachem i ze szczegółami. Jak wskazuje sam tytuł, akcja powieści toczy się wokół prób przejęcia władzy przez członków kilku wpływowych rodów. Żelazny Tron kusi wielu i jest przyczyną niejednego rozlewu krwi. Drugi wątek dotyczy Muru, ogromnej lodowej budowli, która istnieje już setki lat i ma za zadanie chronić mieszkańców Siedmiu Królestw przed tym, co obce i złe. To tutaj ujawnia się prawie cała fantastyka utworu. 

Fabuła jest wciągająca, a bohaterowie stworzeni są w sposób wiarygodny i szczegółowy. Martin precyzyjnie nakreślił charaktery nie kilku czy kilkunastu, ale kilkudziesięciu osób, co naprawdę robi wrażenie. Znamienny jest też fakt, że Gra o tron nie posiada głównego bohatera, a zamiast typowej narracji, autor co kilkanaście stron przedstawia nam wszystko z punktu widzenia kolejnych postaci. Dzięki temu te same wydarzenia zyskują nowy wymiar, gdy poznamy je od różnych stron. Co równie ważne, choć większość już chyba o tym wie, nie powinniśmy przywiązywać się do bohaterów, nawet jeśli wydają się odgrywać kluczową rolę, bo może nas spotkać przykry zawód. 


Po sagę po raz pierwszy sięgnęłam blisko dziewięć lat temu, teraz wróciłam do niej i z przyjemnością stwierdzam, że smakuje równie wybornie, mimo że przy powtórnej lekturze trudno mówić o efekcie zaskoczenia. Dobrym pretekstem, żeby ponownie posmakować PLiO było wydanie ilustrowane, które mogę określić jednym słowem - n i e s a m o w i t e! Duży format, twarda, elegancka oprawa, boskie ilustracje. Większość jest utrzymana w skali szarości, ale niektóre są kolorowe. Całość prezentuje się fenomenalnie, serio. 

Idąc siłą rozpędu zabieram się za Starcie królów i cieszę się na samą myśl o tym, co mnie czeka. A Wam – o ile jakimś cudem jeszcze nie znacie Gry o tron i pozostałych tomów - gorąco zachęcam do lektury. 






Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze