Kwiecień i początek maja upłynął mi w znacznej mierze na bliższym poznawaniu twórczości Roberta Jordana. Wprawdzie nie w takim tempie, jakbym sobie tego życzyła, ale przeczytałam w tym czasie trzy naprawdę pokaźne cegiełki i całkowicie wciągnęłam się w uniwersum Koła Czasu. Dosłownie przed chwilą skończyłam trzeci tom, Smoka Odrodzonego, i mogę powiedzieć krótko - wyśmienita lektura!
Nie tak dawno Izostar, prowadzący bloga Na książkowym szlaku, napisał mi, że trzeci tom jest jednym z najlepszych w serii. Nie mogę jeszcze odnieść się do całości, ale jednego jestem pewna – na pewno jest najlepszy jak dotąd i wciąga jeszcze bardziej niż dwa poprzednie, które notabene były naprawdę dobre.
Warto pamiętać, że Smok Odrodzony jest bezpośrednią kontynuacją historii zawartej w poprzednich częściach, dlatego jeśli jeszcze ich nie czytaliście, to zachęcam do sięgnięcia po Oko świata i nieczytanie dalszej części tego wpisu, żebyście nie zaspoilerowali sobie ewentualnej lektury.
Rand Al'Thor i jego przyjaciele w niczym nie przypominają już grupy młodych ludzi, których los wygnał z rodzinnej wioski. Rozdzieleni, lecz nadal powiązani ze sobą niewidzialnymi splotami przeznaczenia, próbują nie tyle odnaleźć swoje miejsce, co przeżyć i wyjść cało z intryg, w które zostali wciągnięci. W zaskakujący sposób drogi wszystkich z nich prowadzą w kierunku Łzy, bastionu, z którym związane są najważniejsze przepowiednie wieszczące walkę o przyszłość świata.
Rand, który ujawnił się jako Smok Odrodzony, czuje się coraz bardziej osaczony. Nie pogodził się jeszcze ze swym przeznaczeniem, miota się, by uciec przed manipulującymi nim Aes Sedai, a jednocześnie nie popaść w szaleństwo. Tym razem jego postać schodzi na drugi plan, ustępując miejsca wątkowi Perrina, także uciekającymi przed własnymi wilczymi snami i związanym z nimi obłędem oraz Mata, który okazuje się jednym z najciekawszych bohaterów i który zdecydowanie zyskuje w tym tomie (w poprzednich tomach raczej irytował niż wzbudzał sympatię). Dla równowagi prowadzony jest również wątek Egwene, Nynaeve oraz Elayne, przechodzące szkolenie, by zostać Aes Sedai. Żadna z nich nie spodziewa się takiego powitania, jakie zostaje im zaserwowane po powrocie do Białej Wieży, ani planów, jakie wobec całej trójki powzięła Zasiadająca na Tronie Amyrlin.
Akcja zawiązuje się bardzo szybko i gna do przodu podobnie jak bohaterowie, którzy w mniej lub bardziej świadomy sposób ścigają się z czasem i nawzajem ze sobą. Mamy tu wszystko to, co zadowoli każdego fana klasycznego fantasy - pełnokrwistych bohaterów, obdarzonych mocami, których natury i potęgi jeszcze nie do końca wszyscy są świadomi, magię w różnych jej aspektach, mroczne przepowiednie i legendy, które okazują się rzeczywistością i wciągającą fabułę. Jordan systematycznie wprowadza nowe wątki i postaci oraz rozbudowuje wcześniejsze, dzięki czemu stworzony przez niego świat jest coraz barwniejszy i zróżnicowany. Zafascynowali mnie zwłaszcza Aielowie, których coraz częściej można spotkać na kartach Koła Czasu i którzy odgrywają w nim coraz bardziej znaczącą rolę.
Nie przedłużając, Smok Odrodzony to nie tyle dobra kontynuacja, a wyborne rozwinięcie wciągającej historii, pobudzające apetyt na więcej. Teraz pozostaje mi czekać na tom czwarty, oby ukazał się jak najszybciej!
Za możliwość lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz