Gully Foyle był zwykłym człowiekiem. Niezbyt lotnym, niemalże prostackim. Nie miał w sobie nic wyjątkowego, może z wyjątkiem odrobimy szczęścia. Do czasu. Pozostawiony na pewną śmierć znalazł w sobie pokłady sił i możliwości, które wykraczały poza wszystko, czego zdążył dokonać w życiu. W życiu, które nareszcie miało swój cel - zemstę.
XXV w. Niemożliwe stało się realne. Loty w kosmos. Zasiedlenie innych planet i ich księżyców. Ekstremalne modyfikacje ciała, zmieniające człowieka w istotę o supermocach. A nawet... teleportacja za pomocą siły umysłu.
Taką wizję przyszłości proponuje nam Alfred Bester, którego powieść Gwiazdy moim przeznaczeniem uznawana jest za klasykę science fiction. Książka liczy blisko siedemdziesiąt lat, niektóre z zaprezentowanych przez autora rozwiązań mogą wydawać się śmieszne, ale ogólna koncepcja “trzyma się kupy”. Zwłaszcza gdy mamy szansę na przyjrzenie się bliżej nowemu społeczeństwu, mocno zblazowanemu, mającemu dostęp do rzeczy, o których nam się nawet nie śniło, a przez to pozbawionego prawdziwych bodźców i naprawdę silnych emocji. Przynajmniej w przytłaczającej większości.
Do owej grupy zdecydowanie nie należy wspomniany już Gully Foyle. Jedyne, co go nakręca to zemsta na pewnym okręcie i pilotujących go ludziach, którzy pozostawili go na pewną śmierć. Foyle dąży po trupach do celu. Najpierw używa jedynie przemocy, z czasem staje się bardziej wyrafinowany. Nie ma skrupułów, niszczy wszystko dookoła siebie i wszystkich, którzy stają mu na drodze. Bez zmrużenia oka poświęca ludzi, którzy uważali go za przyjaciela. Wartości takie jak empatia, przyjaźń, miłość nie istnieją w jego świecie. Nie mają prawa bytu. Liczy się tylko prywatna vendetta, szybko stająca się chorobliwą obsesją.
Powieść czyta się bardzo szybko. Akcja jest dynamiczna, czasem wręcz ociera się o chaos. Nowe miejsca, nowe postaci, nowe tożsamości głównego bohatera mogą łącznie wywołać może nie zawrót głowy, ale przynajmniej chwilę konsternacji. O jednym mogę Was zapewnić - nudy nie będzie. Jednocześnie, trochę szkoda, że cała wizja świata nie została pogłębiona. Można odnieść wrażenie, że wraz z autorem i bohaterem prześlizgujemy się po powierzchni, ale nigdy nie zanurzając się głębiej. Wywołuje to niestety uczucie niedosytu...
Niemniej, warto sięgnąć. Zwłaszcza jeśli jesteście fanami gatunku.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz