"Ku twej wieczności #6 i #7" Yoshitoki Oima

Cykl Ku twej wieczności był moim pierwszym spotkaniem z mangą. I to bardzo udanym, bowiem opowieść stworzona przez Yoshitoki Oimę oczarowała mnie piękną kreską i ciekawym pomysłem na fantastyczny, aczkolwiek brutalny świat. Niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Za mną tomy szósty i siódmy. I o ile ten pierwszy nadal raczej utrzymuje poziom poprzednich, tak numer siedem okazał się tak słaby, że chyba kończę przygodę z cyklem.  




W tomie szóstym Niesio, nieśmiertelny byt, szukający własnej drogi i przeznaczenia, toczy jednocześnie zmagania z Kołatnikami i Hayase, decydując się w końcu na poddanie się tej ostatniej, by zapewnić bezpieczeństwo przyjaciołom. Czy jednak jego poświęcenie naprawdę było konieczne i miało sens?  


W tomie siódmym akcja przeskakuje o czterdzieści lat do przodu. Czas ten Niesio spędził na bezludnej wyspie. Pozwolił sobie dorosnąć fizycznie, ale mentalnie pozostaje rozchwianym emocjonalnie nastolatkiem. I to nie potrafiącym uczyć się na własnych błędach. 

Pierwsze tomy były świetne. Historia wymykała się jednoznacznej ocenie, łączyła elementy fantastyki, czasem wręcz grozy z opowieścią o dorastaniu i szukaniu własnej drogi. Wiele się działo, pojawiały się nowe postaci, a kiedy czytelnik już się do nich przywiązał, najczęściej musiał żegnać się z nimi w drastycznych lub wstrząsających okolicznościach.  



Co więc zmieniło się w tomie siódmym? Jednocześnie niewiele i bardzo dużo. Nadal mamy tu bardzo dynamiczną akcję i wprowadzanych nowych bohaterów. Nadal jest to opowieść drogi, podczas której Niesio coraz lepiej poznaje otaczający go świat i zmaga się z własnym przeznaczeniem. Zabrakło jednak tego, co kluczowe – sensu i logiki. Autorka zdaje się straciła już dobre pomysły i bazuje na tym, co wcześniej okazało się sukcesem. A gwoździem do trumny okazała się postać ekscentrycznego księcia Bona, który właściwie nie tyle jest ekscentryczny, co głupi i przerysowany. Ot tak, po prostu. 

Świetnie bawiłam się przy tej historii w jej dotychczasowej formie. Przepiękna kreska to jednak nie jest wystarczający powód, by dalej się jej trzymać, gdy fabuła przestaje się już trzymać kupy. Szkoda. 



Przeczytaj także:

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze