Kubę Ćwieka cenię sobie od lat. Początkowo głównie za twórczość - Chłopcy i Kłamca należą do moich ulubionych cykli, z czasem za całokształt. Lubię go jako człowieka, bo to po prostu porządny gość. Od dłuższego czasu śledzę jego profil na FB i czytam jego wpisy, niekoniecznie związane z literaturą, a raczej z otaczającą nas rzeczywistością. Nie ze wszystkim się zgadzam (chociaż z większością tak), ale szanuję siłę przekonań i odwagę, by mówić prosto z mostu nawet o kontrowersyjnych rzeczach.
Wracając do twórczości, do tej pory Kuba Ćwiek kojarzył mi się głównie z lekką fantastyką. Jego ostatnie książki dowodzą jednak zmiany kierunku. Swoistego dojrzewania, szukania nowych ścieżek. Pojawiło się Grimm City, a następnie Szwindel oraz Ballada o byłym gliniarzu. I wreszcie wypłynęła Topiel. Świetna. Moim zdaniem, najlepsza w dotychczasowym dorobku i zapadająca w pamięci na długo.
Punktem wyjścia i jednocześnie tłem dla powieści jest wielka powódź, która zniszczyła południe Polski w 1997 roku. Głównymi bohaterami jest paczka nastolatków, wchodzących właściwie dopiero w okres dojrzewania, przeżywających pierwsze miłości i prywatne dramaty, z których nie chcą tłumaczyć się nikomu z otoczenia. Są bezpośrednimi świadkami nadchodzącego i narastającego kataklizmu, a także czegoś innego, co zmieni ich życie i naznaczy ich już na zawsze...
Topiel to książka wyjątkowa, zwłaszcza dla osób urodzonych w latach 80., które w bohaterach mogą dostrzec swoich rówieśników, możliwe też, że siebie samych. Dla mnie był to niejako powrót do przeszłości. W 1997 roku miałam dwanaście lat, zaledwie rok mniej niż główni bohaterowie. Tamto lato wyryło mi się głęboko w pamięci. Wprawdzie rejon, w którym mieszkam, został względnie oszczędzony, ale pamiętam relacje nadawane w telewizji i obrazy zniszczeń, jakie miały miejsce na południu kraju. Piosenka Nasza nadzieja do tej pory wywołuje u mnie ciarki. Ówczesna powódź była jednym z takich wydarzeń, które wdzierają się do młodego mózgu i goszczą w nim praktycznie już na zawsze. Już samo to, wpływa na mnie jako na czytelnika.
W podobnym wieku, co bohaterowie był wówczas również sam autor.Doświadczył tego, co oni. Wychował się w tym samym mieście. Topiel jest jak dotąd prawdopodobnie jego najbardziej osobistą powieścią, co czuć, bo trudno w niej dostrzec elementy udawane. Jest realna zwłaszcza w tym najtrudniejszym dla pisarzy aspekcie - pokazania wiarygodnych młodych ludzi, wkraczających w nowy świat, zmagających się z problemami, o których istnieniu może nie wiedzieć nawet najbliższy przyjaciel.
W podobnym wieku, co bohaterowie był wówczas również sam autor.Doświadczył tego, co oni. Wychował się w tym samym mieście. Topiel jest jak dotąd prawdopodobnie jego najbardziej osobistą powieścią, co czuć, bo trudno w niej dostrzec elementy udawane. Jest realna zwłaszcza w tym najtrudniejszym dla pisarzy aspekcie - pokazania wiarygodnych młodych ludzi, wkraczających w nowy świat, zmagających się z problemami, o których istnieniu może nie wiedzieć nawet najbliższy przyjaciel.
Historia nie jest może bardzo rozbudowana, za to tło społeczna i bohaterowie już tak. W opisie wydawca przyrównuje Topiel do klimatów Stranger Things oraz To. Niesłusznie, niektórzy czytelnicy mogą przez to oczekiwać fantastycznych czy paranormalnych elementów, a tym w powieści Ćwieka brak. Jeśli już mamy pozostać w klimatach rodem z Kinga, przyrównałabym Topiel do jednego z moich ulubionych opowiadań (bądź też mini-powieści), Ciało (możliwe, że znacie je z genialnej ekranizacji Stand by me). Nie znajdziecie tu bowiem nawet szczypty elementów nadnaturalnych, a jedynie czystą rzeczywistość, która bywa niewiele mniej wciągająca.
Czym jest więc Topiel? Opowieścią o dojrzewaniu z elementami thrillera. Emocjonującym powrotem do czasu, gdy bezpowrotnie kończy się dzieciństwo. Historią o prawdziwej przyjaźni, pierwszej miłości, konsekwencjach naszych wyborów i postępowania. O tym, że fasada, którą niektórzy budują przed światem, potrafi skrywać bardzo delikatną i wrażliwą duszę, którą łatwo popchnąć ku ekstremalnym decyzjom. O tym, że jedno wydarzenie może wywrócić nasze życie do góry nogami. O tym, że przyjaciół spotykamy czasem w najmniej spotykanym miejscu i okolicznościach. O tym, że najgorszymi zdrajcami mogą okazać się ci najbliżsi, którzy mieli być opoką i gwarancją, że będzie dobrze, że jutro też będzie dzień. O tym, że nic nie jest takie, jakie się wydaje.
Mówiąc krótko, sięgnijcie. Warto. Skończyłam książkę kilka dni temu, do tej pory leczę się z książkowego kaca, niech to poświadczy o prawdziwej rekomendacji.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
Komentarze
Prześlij komentarz