"Mur duchów" Sarah Moss

Chciał mieć własny rodowód, własne pochodzenie, pragnął mieć do czegoś prawo. Nie chciał przodków z Irlandii, Rzymu, Germanii albo Syrii, tylko plemienia, które nagle wyrosło na brytyjskiej ziemi, jak grzyb po deszczu. 


Ojciec nastoletniej Silvie jest zafascynowany historią Wielkiej Brytanii. Na co dzień pracuje jako kierowca autobusu, ale w każdej wolnej chwili poświęca się swojej pasji. Tego lata mężczyzna postanawia pokazać córce i żonie, jak wyglądało życie plemion w epoce żelaza, dlatego wraz z rodziną dołącza do obozu antropologicznego, którego uczestnicy mają jak najwierniej naśladować ówczesne realia. 

To co dla obecnych na obozie studentów jest zabawą, przez ojca Silvie jest traktowane ze śmiertelną powagą. Zbieranie pożywienia, rozpalanie ognia, nocowanie w szałasie czy noszenie odpowiednio przygotowanych ubrań. A przede wszystkim, podporządkowanie innych “właściwej” hierarchii. Despotyczne zapędy mężczyzny, na co dzień skrywane w czterech ścianach domu, ujawniają się coraz bardziej, a jego historyczna pasja przeradza się w obsesję. 

Nie słuchałaś. Jak ktoś się kimś przejmuje na tyle, żeby go skrzywdzić, to znaczy, że go kocha. Że się poświęca. 

Opowieść jest snuta przez Silvie, dla której konieczność podporządkowania się ojcu jest czymś równie oczywistym, jak oddychanie czy potrzeba jedzenia. Wprawdzie próbuje się buntować, ale ma jednocześnie wpojone przekonanie, że za każdy przejaw samodzielności spotka ją kara. Głęboko wierzy, że tak musi być, bo tak jest skonstruowany świat - mężczyźni rządzą i dominują, a kobiety muszą się temu podporządkować. Tak samo postępuje jej matka, bierna, ślepa na to, co wyprawia jej mąż. Przełomem dla nastolatki jest spotkanie z Molly, młodą studentką, która jest dla niej uosobieniem wolności i niezależności, a dla jej ojca niemalże złem wcielonym, wymagającym poskromienia, bądź przynajmniej nauczki. 

Mur duchów to mini-powieść, licząca zaledwie 150 stron i to ze sporą czcionką, ale trafia do wyobraźni mocniej niż niejedno opasłe tomiszcze. Na stosunkowo niewielkiej liczbie kartek autorce udało się zawrzeć historię, która porusza, szokuje i wywołuje całą gamę emocji. I to mimo że pozornie niewiele się dzieje. 

To opowieść o przemocy i obsesji, ale też dorastaniu i potrzebie wolności. Można ją rozpatrywać jako historię konkretnej rodziny, bądź potraktować w sposób uniwersalny i odnieść do problemu przemocy domowej i patriarchalnej w całym współczesnym społeczeństwie. To lektura na jedno popołudnie, ale gwarantuję, że szybko o niej nie zapomnicie. Polecam gorąco!

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik.

Sprawdź inne książki z kategorii beletrystyka w księgarni Tania Książka.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
 

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze