Wczoraj do mnie dotarło, że lipiec już za nami. Jak to się stało?? Zawsze, kiedy w kalendarzu widzę sierpień, mam wrażenie, że to już koniec lata i za chwilę znowu wróci jesień w całej swojej paskudnej otoczce... Na pocieszenie mam kilka książek. Zdobycze nie są może bardzo obfite, ale jest co czytać.
Na początek trochę fantastycznej klasyki, czyli Gdzie dawniej śpiewał ptak Kate Wilhelm (seria Wehikuł czasu) oraz Green Town Raya Bradbury'ego (seria Artefakty).
Dalej mamy dwa ciekawe retellingi: Alicję Christiny Henry to mroczna wariacja na temat Alicji w krainie czarów, a Ostatnie lato Wandalów Jakuba Lewandowskiego to zmierzenie się z legendą o Kraku, Wandzie i Smoku Wawelskim. Opinie na temat obydwóch znajdziecie na blogu.
I na koniec misz-masz gatunkowy: zaskakująco dobra Jest krew... Stephena Kinga, Ruchomy zamek Hauru Dianne W. Jones oraz debiut Joanny Łopusińskiej Śmierć i Małgorzata.
A jak Wam minął lipiec? Cieszycie się jeszcze urlopem, czy już wróciliście do pracy? Co dobrego (lub złego) przeczytaliście ostatnio? :)
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz