Trafiam ostatnio na dobre retellingi. Historie, które pozornie doskonale znamy, okazują się skrywać nowe oblicze, a opowiedziane z innej perspektywy stają się zupełnie nowymi opowieściami. Tak było choćby w przypadku Córki lasu Juliet Marillier czy Alicji Christiny Henry.
Teraz przyszła pora na Kopciuszka - baśń, którą znają wszyscy, zwłaszcza małe dziewczynki. I muszę Wam powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Z raczej mdłej historyjki o tym, że piękno i dobro zawsze zwyciężają, a szczytem marzeń młodej kobiety jest książę na białym koniu (który nawet nie pamięta twarzy ukochanej i musi jej szukać po numerze buta), autorce udało się stworzyć powieść ciekawą i ze znacznie głębszym przesłaniem.
Wszyscy wiemy, jak potoczyły się losy Kopciuszka, biednej dziewczyny o złotym sercu i cud-urodzie, która przez lata była maltretowana przez złą macochę i wredne, brzydkie siostry przyrodnie. Dzięki pomocy Wróżki Chrzestnej dostała się na bal, gdzie poznała księcia, który zakochał się w niej bez pamięci, a następnie uczynił swą królową. Co jednak wydarzyło się dalej? Jaki los spotkał nikczemną macochę i jej córki, które gotowe były na wszystko, by poślubić księcia i okaleczyły się obcinając pięty i palce, byle wcisnąć stopy do szklanego pantofelka? Baśń już nam tego nie mówi, ale za to robi to Jennifer Donnelly.
Główną bohaterką Przyrodniej siostry nie jest piękna i dobra Ella, ale jedna z jej sióstr, Isabelle. Wraz z matką, która postradała zmysły oraz bujającą w obłokach Octavią, musi mierzyć się nie tylko z pogłębiającą się biedą, ale też nienawiścią i pogardą ze strony innych mieszkańców miasteczka. Gdy wyszło na jaw, jak przez lata traktowały Ellę, stały się obiektem szykan, drwin i powszechnego ostracyzmu. Zniknęli zalotnicy, nocami pod ich oknami zbierają się podpici mężczyźni rzucający groźby i oskarżenia. A gdzieś w tle majaczy jeszcze większe zagrożenie, nadciągający front wojenny.
Powieść zachowuje elementy baśni. Jest w niej magia, ale też rywalizacja bezwzględnego Przeznaczenia oraz beztroskiej Szansy, od której wyniku zależeć będą losy Isabelle i otaczających ją ludzi. Mimo owej baśniowej, czasem dość naiwnej otoczki, autorce udało się stworzyć wiarygodnych, bardzo dobrze sportretowanych bohaterów. Nie ma tu miejsca na czarno-białe postaci. Możemy przekonać się, dlaczego między dawniej bliskimi sobie siostrami pojawiła się zawiść, zazdrość i nienawiść oraz co kierowało macochą, która za wszelką cenę chciała zdobyć dobrych narzeczonych dla swych córek. Przekonujemy się, że nikt nie jest z gruntu zły, że czasem złość i agresja to reakcje obronne, pancerz chroniący niepewną siebie, zakompleksioną duszę, która chce za wszelką cenę sprostać cudzym oczekiwaniom. Działa to również w drugą stronę, czy są ludzie krystalicznie dobrzy i bez skazy? Czy może również skrywają tajemnice, których nie chcieliby ujawniać?
O ile Kopciuszek to opowieść o bezwolnej właściwie dziewczynie, apoteoza stereotypu, w którym największymi atutami kobiety są jej uroda, pracowitość, dobroć i uczynność, o tyle Przyrodnia siostra to historia o tym, że nie warto za wszelką cenę godzić się na życie według oczekiwań innych ludzi. Jak często porzucamy własne marzenia i ambicje, aby dostosować się do otoczenia? Jak często rodzice narzucają swoim dzieciom własną wizję szczęścia, tym samym skazując ich na życie w goryczy, samotności i wbrew samemu sobie? Zbyt często.
Przyrodnią siostrę czyta się błyskawicznie i bardzo dobrze. Teoretycznie to powieść młodzieżowa, ale starszym czytelnikom, zwłaszcza tym ze słabością do baśniowych klimatów, też powinna przypaść do gustu. Serdecznie polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz