"Dunkel" Jakub Bielawski

Mam na imię Dunkel. Jestem Dunkel. Opowiem ci teraz o tym, co wydarzyło się wcześniej, o tym, co widziałem, bo widziałem i słyszałem to wszystko, o czym będę mówił. Niczego nie zmyślę, niczego nie dopowiem. Musisz mi wierzyć, innej prawdy nie ma i nie będzie. 



Dunkel to Ciemność. Dunkel pławi się w Ciemności, rozkoszując się ludzkim upodleniem, gniewem i nienawiścią. Dunkel to obserwator, czujny, natarczywy, nic się przed nim nie ukryje. Żaden czyn, żadna myśl, żadne pragnienie. Dunkel to podżegacz i zazdrośnik, nie będzie bezczynnie przypatrywał się, gdy ktoś z jego ukochanych będzie mu się wymykał. Dunkel... czym jest naprawdę? 

 

Debiutancką Ćmą Jakub Bielawski zelektryzował polskich fanów grozy. Część była zachwycona, inni uznali, że powieść obraża ich poczucie dobrego smaku poruszonym w niej homoseksualnym wątkiem. Sama należałam do pierwszej grupy. Do tej pory pamiętam ten niepokój, który towarzyszył lekturze, niesamowity nastrój, jaki autor potrafił wprowadzić już od pierwszych stron. Z niecierpliwością czekałam więc na kolejną powieść autora, bo podobno to nie dobry debiut świadczy o talencie, a dopiero kolejne książki. No i doczekałam się. Proszę Państwa, Bielawski to już Autor przez wielkie A i pisarz przez wielkie P. 

 

Określanie Dunkela mianem horroru czy powieści grozy to znaczne niedopowiedzenie, które wyrządza książce i jej autorowi dużą krzywdę, a jednocześnie może wprowadzić w błąd potencjalnego czytelnika. To opowieść o czworgu bohaterach, którzy musieli odnaleźć się w nowej, tuż powojennej rzeczywistości w zupełnie nowym miejscu. Frania, Franciszek, Władek i Kazia to dzieci II Wojny Światowej, naznaczone przez nią Ciemnością, jakkolwiek tę Ciemność możemy interpretować. Ich losy wiążą się ze sobą, splatają w nieodłączny węzeł, mimo że dostarcza im to często więcej bólu niż satysfakcji. 

 

Dunkel to z jednej strony opowieść o mrocznym dziedzictwie, o Złu i pamięci, które możemy odziedziczyć po naszych przodkach, co częściowo jest zjawiskiem ponoć udokumentowanym, a z drugiej obraz Dolnego Śląska tuż po zakończeniu wojny. Obraz niezwykle brudny, ciemny, szkaradny wręcz. Autor oddaje głos zarówno Niemcom, którzy z dziada pradziada mieszkali na tych terenach, a teraz przyszło im się wynieść przed falą migrantów nadciągającą z pozostałych polskich ziem, jak i owym przesiedleńcom, którzy nareszcie mogą wziąć odwet na “szkopach” za tych kilka lat strachu, przemocy i okrucieństwa. Nie ma tu dobrych bohaterów, wojna naznaczyła każdego, nawet dzieci. A może zwłaszcza je, bo w swoim krótkim życiu doświadczyły zbyt wiele zła i widziały rzeczy, których nigdy nie powinny widzieć. 

 

Nie jest to lektura łatwa ani przyjemna, ale zdecydowanie warta uwagi i poświęconego jej czasu. Gorąco polecam! 



Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik.


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze