Nie minął jeszcze rok od czasu, gdy dałam się porwać niezwykle klimatycznej powieści Była sobie rzeka. Do tej pory pamiętam całą gamę emocji, jakie towarzyszyły mi podczas lektury. Teraz ponownie pozwoliłam się oczarować Diane Setterfield, a to za sprawą Trzynastej opowieści - porywającej, trafiającej do serca, wspaniałej.
Życie Margaret toczy się wokół książek. Jej ojciec prowadzi antykwariat, a ona sama dorastała w otoczeniu literatury, zakurzonej klasyki i zupełnie współczesnych tomów. Pewnego dnia kobieta otrzymuje niezwykły list. Jego autorką jest Vida Winter, jedna z najpoczytniejszych powieściopisarek, której przeszłość jest owiana tajemnicą. Przez dziesięciolecia zwodziła kolejnych dziennikarzy i potencjalnych biografów podrzucając im wymyślone historie swojego życia. Teraz chce wreszcie opowiedzieć tę prawdziwą.
Już po pierwszym spotkaniu z Vidą Winter, Margaret daje się uwieść snutej przez nią historii, a czytelnik wraz z nią. Jest ona nie mniej wciągająca niż fabuły jej opowieści, jest też nie mniej od nich zagadkowa i zaskakująca. Kim naprawdę jest pisarka, która tyle lat kryła się pod pseudonimem? Co wydarzyło się w ponurej, owianej złą sławą posiadłości, w której się wychowała i do której wędruje także Margaret, sprawdzająca pilnie, czy w słowach Vidy nie ma aby przesady, czy jest tym, za kogo się podaje?
Diane Setterfield porywa czytelnika równie gwałtownie i mocno, jak czyni to w powieści stworzona przez nią bohaterka. Powieść liczy 450 stron, a najchętniej pochłonęłabym ją na raz. Skoczyło się na trzech podejściach, w tym to ostatnie rozpoczęło się o piątej rano i pierwszej kawie. Będę niedługo marudzić, że zawodowe deadline’y czekają, ale przyznaję bez skruchy, że warto było przedłożyć lekturę nad inne zobowiązania.
Podobnie jak było to w przypadku poprzedniej powieści (Była sobie rzeka), tak i tym razem trudno jest przyporządkować Trzynastą opowieść do jednego gatunku. Gdyby jedynie streścić jej fabułę, wyszłaby zapewne zwykła powieść obyczajowa, jednak dzięki niesamowitemu klimatowi, nastrojowi łączącemu w sobie niepokój, tajemniczość, wreszcie elementy grozy, jest ona zdecydowanie czymś więcej. Nie wszystko jest tu powiedziane wprost, nie wszystko jest dosłowne. Niektórych rzeczy musimy domyślić się sami, niektóre są pozostawione naszej własnej interpretacji.
Trzynasta opowieść nie tylko intryguje tajemniczą fabułą, skupiającą się na wątku Vidy Winter, ale również trąca delikatne struny w duszy każdego, kto musiał uporać się ze stratą bliskiej osoby. To poczucie osamotnienia, którego nie może wypełnić nic ani nikt inny towarzyszy zarówno bohaterom, jak i czytelnikowi, który wraz z każdą kolejną stroną coraz bardziej się z nimi zżywa i utożsamia.
Mówiąc krótko, powieść jest niesamowita i nie ma w tym ani krztyny przesady, mimo że słowa te wydają się nadużywanym frazesem. Jeśli już czytaliście poprzednią powieść autorki, z pewnością nie będziecie się wahać, by sięgnąć również po tę. Jeśli jeszcze nie mieliście ku temu okazji, gorąco polecam Wam obydwie.
Komentarze
Prześlij komentarz