Po ciężkim tygodniu potrzebowałam czegoś lekkiego, niewymagającego i odprężającego. I trafiłam znakomicie – Ktoś mnie pokochał, drugi tom cyklu Bridgertonowie w pełni spełnił pokładane w nim oczekiwania.
Kilkutomowy cykl autorstwa Julii Quinn jest poświęcony tytułowemu arystokratycznemu rodowi, a konkretnie licznemu rodzeństwu, które podbija londyńską socjetę. Każda część opowiada o losach innej postaci. Zaledwie dwa miesiące temu z przyjemnością przeczytałam Mojego księcia, w którym mowa była o uroczej pannie Daphne, teraz przyszła kolej na jej najstarszego brata, Anthony’ego.
Akcja powieści rozgrywa się w 1814 r., krótko po wydarzeniach, które zwieńczyły Mojego księcia. Trzydziestoletni Anthony Bridgerton, będący wprawdzie głową całej rodziny, lecz do tej pory cieszący się opinią rozpustnika i niepoprawnego podrywacza, postanawia w końcu się ustatkować. A ponieważ jest mężczyzną, który od razu wciela w życie swoje decyzje, chce to zrobić jak najszybciej. Wobec potencjalnej kandydatki na żonę ma trzy wymagania – ma być atrakcyjna i inteligentna, a on sam musi mieć pewność, że się w niej nie zakocha. Owszem, zamierza darzyć żonę szacunkiem i przyjaźnią, lecz nie jest gotowy oddać jej serca, bo to mogłoby kosztować go zbyt wiele. Jak jednak wiemy, plany sobie, a życie sobie, więc Anthony szybko przekonuje się, że nie wszystko idzie po jego myśli.
Ktoś mnie pokochał okazał się dokładnie taki, jak oczekiwałam - lekki, wciągający, uroczy i naiwny, lecz w pozytywnym sensie. Podczas lektury można błyskawicznie domyślić się zakończenia, a jednocześnie mieć pewność, że możemy bezpiecznie zagłębiać się w historię bez obaw, że czekają nas w niej dramaty, złamane serca bądź inne niebezpieczeństwa, które mogą zakłócić spokojny, czyszczący głowę relaks. Jednocześnie nie oznacza to, że książka jest nudna, wręcz przeciwnie, autorka stworzyła wprawdzie urzekającą historię miłosną, ale nie jest ona słodka do ulania, a okraszona humorem.
Polubiłam rodzeństwo Bridgertonów już przy okazji Mojego księcia, teraz moja sympatia wzrosła i jestem ciekawa ich dalszych perypetii, chociaż niestety drugi epilog bieżącej powieści zdradza dalsze losy Collina - może nie jakoś drastycznie, bo takiego obrotu spraw można by się spodziewać już wcześniej, ale mimo wszystko wiemy, kto skradnie jego serce w przyszłości.
Bardzo rzadko sięgam po romanse, ale dla Bridgertonów robię wyjątek. Jeśli szukacie lekkiej, poprawiającej nastrój lektury, na pewno się nie rozczarujecie.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz