Pamiętacie pierwszy film, który poruszył Was do łez? Ja pamiętam bardzo dobrze, mimo że od czasu, gdy go obejrzałam, upłynęło ponad dwadzieścia pięć lat. Były to lata 90., ich pierwsza połowa. W telewizji leciała stara ekranizacja Folwarku zwierzęcego, wyprodukowana czterdzieści lat wcześniej. Do tej pory pamiętam konkretne sceny, zwłaszcza pożegnanie z Bokserem, które wyryło się w moim kilkuletnim umyśle na tyle mocno, że pewnie już w nim pozostanie.
Wtedy nie rozumiałam tak naprawdę głównego przesłania Folwarku, na szczęście jako dziecko nie musiałam go rozumieć. Wiedziałam tylko, że to co pokazano na ekranie było złe i niesprawiedliwe. Było potworne. Potem w szkole przyszła pora na lekturę książki i już w pełni przemyślaną analizę. Minęło kolejnych kilkanaście lat. Ponownie sięgnęłam po Orwella i wywarł na mnie nie mniejsze wrażenie niż za pierwszym razem, zwłaszcza że obecnie patrzę na niego przez pryzmat nie tylko totalitaryzmu sowieckiego, do którego odnosił się bezpośrednio Orwell, lecz również przez obecną sytuację w kraju i na świecie.
Nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazało się właśnie wznowienie Folwarku zwierzęcego w prostej, ale przemawiającej do wyobraźni szacie graficznej i w nowym tłumaczeniu (trochę trudno było mi się przestawić na nowe imiona niektórych postaci, ale tylko początkowo). To dobra okazja dla starszych czytelników, by odświeżyć sobie lekturę, a dla młodszych - o ile jeszcze jej nie znają - by sięgnąć do niej po raz pierwszy.
O czym jest Folwark..., wie prawdopodobnie większość z Was. Oto na pewnej farmie zwierzęta mają dość złego traktowania i wyzysku, dlatego pewnego razu buntują się przeciwko ludziom i od tej pory postanawiają same o sobie stanowić. Kontynuują pracę w gospodarstwie i wbrew pierwszym obawom, idzie im to całkiem dobrze. Z upływem czasu jednak sytuacja zaczyna dramatycznie się pogarszać. Świnie, które od samego początku przejęły funkcje przywódcze, wprowadzają terror i upadlają pozostałych mieszkańców folwarku w sposób, w jaki nigdy nie dokonał tego człowiek.
Folwark zwierzęcy to doskonale przedstawiona aluzja do rewolucji październikowej w Rosji oraz przejęcia władzy przez władze sowieckie. Poszczególne postaci zwierząt można bez większego problemu odnieść do konkretnych historycznych postaci bądź grup społecznych. Krok po kroku Orwell pokazuje system narodzin władzy totalitarnej, która początkowo ogłupia ludzi szumnymi hasłami i działaniem pod płaszczykiem pracy dla dobra ogółu, a gdy wreszcie się umocni, nawet przestaje dbać o pozory, trzymając naród w ryzach za pomocą terroru i przemocy.
Uważam, że to jedna z pozycji obowiązkowych, które powinien przeczytać każdy z nas. Niezależnie od upodobań literackich czy od poglądów politycznych. Folwark zwierzęcy był ostrzeżeniem w latach czterdziestych, gdy ukazał się po raz pierwszy i nic a nic nie stracił ani na aktualności, ani na sile rażenia. Warto przeczytać, warto sobie odświeżyć.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz