"Szło nowe" to drugi tom monumentalnej serii, autorstwa Antoniego Gołubiewa, opowiadającej o Bolesławie Chrobrym i początkach polskiej państwowości. Wydawnictwo MG nie pozwoliło czytelnikom czekać zbyt długo po wypuszczeniu pierwszego tomu i niecałe pół roku po ukazaniu się "Puszczy", ponownie możemy zagłębić się w tę pasjonującą i niezwykłą historię.
Powieść jest podzielona na pięć części, a te z kolei na króciutkie rozdziały. Wbrew pozorom, nie jest to opowieść stricte skupiająca się na samym Bolesławie. To raczej panorama ówczesnego społeczeństwa, będącego dopiero w powijakach, lecz już coraz wyraźniej się rysującego. Spotykamy całą plejadę postaci - wolnych kmieci, wojów, księży i członków możnych rodów.
Pierwsza połowa książki to właściwie zlepek różnorodnych opowieści i scen. Niektóre sięgają czasów jeszcze sprzed panowania Mieszka I, gdy jego na poły legendarni przodkowie przebijali się ku władzy. Inne są poświęcone pomniejszym postaciom, które w kolejnych rozdziałach będą pełnić funkcje epizodyczne, lecz dla fabuły istotne.
Dopiero w drugiej połowie powieści, gdy wracamy już do wątku Bolesława, czyli de facto głównego tematu sagi, akcja nabiera dynamiki, a lektura płynie znacznie lepiej. W bieżącym tomie autor przedstawił dwa wydarzenia, które miały znaczący wpływ na kierunek, w którym podążyło panowanie Chrobrego oraz ukształtowały do pewnego stopnia jego ówczesną pozycję. Pierwsze dotyczy postaci św. Wojciecha, czeskiego biskupa, wygnanego z Pragi, który wyruszył z misją ewangelizacyjną do Prusów, a następnie został przez nich zabity. Kult świętego, pierwszego na ziemiach polskich, zaczął się tworzyć właściwie z chwilą jego męczeńskiej śmierci. Związane jest też z nim drugie, wspomniane powyżej wydarzenie, czyli zjazd gnieźnieński z 1000 r., kiedy to młodziutki cesarz Otto III przybył z pielgrzymką do grobu świętego i jednocześnie nawiązał bliski kontakt z Chrobrym. Powieść kończy się w 1002 r., wraz z informacją o śmierci Ottona. Co przyniesie tom trzeci? Przekonamy się już we wrześniu.
Antoni Gołubiew poświęcił na napisanie serii, będącej dziełem jego życia, blisko trzydzieści lat. Pierwszy tom ukazał się w 1947 r., a pozostałe w ciągu kolejnych siedmiu lat, ale autor przez kolejne trzy dekady nieustannie do nich wracał i poprawiał, dopisując, zmieniając lub wyrzucając poszczególne sceny. W efekcie otrzymujemy powieść dopracowaną w każdym detalu, od mnogości wątków poczynając, a na języku kończąc. Ten ostatni bowiem, stylizowany na staropolski, może początkowo okazać się dosyć problematyczny. Warto jednak kontynuować lekturę, gdyż po kilkudziesięciu stronach, naprawdę nie stanowi już problemu.
Podsumowując, "Szło nowe" to doskonała lektura, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom powieści historycznych
Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz