"W nawiedzonym zamczysku" Jan Łada

Lata temu zaczytywałam się w Trylogii – mój pierwszy książkowy kac, kiedy to nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i co czytać dalej, dopadł mnie chyba właśnie po Potopie. Od tej pory minęło sporo czasu, Sienkiewicz niekoniecznie już mnie tak zachwyca, za to sentyment pozostał. Na jego bazie sięgnęłam więc po wznowienie powieści W nawiedzonym zamczysku, która łączy klimaty rodem z Ogniem i mieczem, a jednocześnie jest wzbogacona o elementy słowiańskiego folkloru. 



Akcja toczy się w pierwszej połowie XVIII w. na Wołyniu, kilkanaście lat przed powstaniem Chmielnickiego (co może nie ma dużego znaczenia, ale z uwagi na istotną obecność Kozaków w powieści, warto mieć to na uwadze). Rotmistrz Krzysztof Miśniakowski wraca do rodzinnego zamku, obecnie pogrążonego częściowo w stanie ruiny i mającego opinię nawiedzonego. W drodze ratuje z opresji młodziutką szlachciankę, Hanię Turobojską, której urok z miejsca kradnie mu serce. Problem w tym, że rody Miśniakowskich i Turobojskich od pokoleń toczą ze sobą krwawy i bezlitosny spór. Rotmistrz jest więc rozdarty między uczuciem, jakie żywi wobec dziewczyny, a przysięgą, jaką złożył ojcu, w której zobowiązał się do dalszej walki ze znienawidzonym rodem. 

 

Już na samym początku należy wspomnieć, że powieść Jana Łady nie jest do końca tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka. Tytuł i okładka sugerują historię o duchach, podczas gdy te owszem, pojawiają się nie raz i nie dwa, ale pełnią raczej rolę dekoracyjną i epizodyczną. Przede wszystkim mamy tu do czynienia z historyczno-awanturniczą opowieść o miłości i różnych jej odcieniach, okraszoną szlacheckimi zajazdami, pościgami i pojedynkami. Bywa dosyć sztampowo (Krzysztof i Hanna są do bólu stereotypowi w swych kreacjach i łączącym ich uczuciu), ale bywa też zaskakująco ciekawie, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że książka liczy już sto lat. 

 

Do najlepszych elementów należy zaliczyć wątek pięknej Motry, uważanej przez okolicznych mieszkańców za czarownicę i mającej odwagę, by żyć tak, jak ma na to ochotę, wbrew nakazom czy oczekiwaniom narzucanym kobietom z góry przez mężczyzn. Szkoda tylko, że tak kiepsko ulokowała swoje uczucia. Drugą interesującą postacią jest kozacki dowódca Jurko Nawiżeny, z jednej strony okrutny zabijaka, a z drugiej człowiek honoru, który potrafi kierować się własnym rozumem i wartościami, nawet jeśli niekoniecznie jest to po drodze z jego interesami politycznymi. Aż żal, że te dwa wątki nie zostały rozwinięte bardziej, no ale nie można mieć wszystkiego. 

 

Dlatego, jeśli tylko bliskie Wam są takie klimaty, warto sięgnąć. Przeczytałam z przyjemnością! 



Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka.



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze