Dosyć długo twierdziłam, że jestem prawdopodobnie ostatnim czytelnikiem na świecie, który jeszcze nie miał styczności z twórczością Harlana Cobena (adaptacje na Netflixie się nie liczą, te pochłaniam od jakiegoś czasu). No i skończyło się, Bez pożegnania już za mną - okazało się intrygujące i wciągające, i wiem, że to z pewnością początek bardzo udanej literackiej przygody z tym autorem.
Will Klein nie ma łatwego życia. Przed laty dziewczyna, którą kochał do szaleństwa, została zamordowana, a o zbrodnię oskarżono jego starszego brata Kena. Chłopak zniknął i Will był przekonany, że został wrobiony w morderstwo, a potem sam zabity - niemożliwe, by ukrywał się nawet przed rodzinę i to przez tak długi czas. I kiedy zdaje się, że młodszy Klein zostawił duchy przeszłości już za sobą, następuje seria zdarzeń, które całkowicie wywracają jego życie do góry nogami. Ponownie.
Tuż przed śmiercią matka wyznaje Willowi, że jego brat żyje, a mężczyzna na potwierdzenie jej słów odnajduje aktualną fotografię Kena. Jakby tego było mało, tuż po pogrzebie znika partnerka Willa, a do jego drzwi puka FBI na zmianę z owianym złą sławą Duchem, towarzyszem Kena z dawnych lat. Czy wszystkie te wydarzenia łączą się ze sobą? Co naprawdę wydarzyło się przed laty? Kim w rzeczywistości jest Ken i jakie skrywał przez te lata tajemnice?
Książka wciąga od pierwszych stron i mimo że mam za sobą już niezliczoną liczbę przeczytanych thrillerów, nie spodziewałam się takich zwrotów akcji i niespodzianek, które Coben serwuje aż do samego końca. Nie można być tu absolutnie niczego ani nikogo pewnym. Autor zwodzi zarówno głównego bohatera, prowadzącego własne śledztwo, jak i czytelnika, podsuwając kolejne smaczki i elementy łamigłówki, a następnie pokazując je w zupełnie innym świetle, przez co przemyślane już teorie chwieją się w posadach na tyle solidnie, że trzeba je porzucić. A może jednak nie? Może to co widzimy, jest jedynie zmyłką, a prawda jest znacznie bardziej oczywista? Zapewniam Was, jeśli lubicie pełne łamigłówek intrygi, będziecie zachwyceni.
Główny bohater jest postacią dosyć męczącą, lecz jednocześnie wiarygodną. Bywa, że zachowuje się irracjonalnie. Nie ufa organom ścigania, mając do nich żal za to, jak potraktowano jego rodzinę przed laty. Jednocześnie mimo ogromnych chęci, nie jest typem bohatera, co uświadamia sobie boleśnie, przypominając sobie, jak w dzieciństwie i młodości to starszy brat zawsze stawał w jego obronie i wyciągał go z kłopotów. Tylko czy jego wspomnienia nie są przypadkiem zakłamane przez tęsknotę za nim i wyrzuty sumienia.
W przeciwieństwie do Willa, niesamowicie wyrazistą i ciekawą postacią jest jego przyjaciel, Squares. Inteligentny, spostrzegawczy i niespecjalnie przejmujący się konwenansami. Taki typ, który zna wszystkich, a wszyscy znają jego, a przy okazji za każdym razem zaskakujący czymś nowym. Czy prawdziwy Squares miałby szansę pojawić się w prawdziwym życiu? Szanse są chyba znikome, natomiast jako postać literacka wypada świetnie.
Podsumowując, jeśli pozostałe powieści Harlana Cobena są równie dobre, co Bez pożegnania, nie dziwi mnie szalona popularność autora. Z pewnością i z przyjemnością sprawdzę, co jeszcze chowa w zanadrzu, a tymczasem Wam gorąco polecam sięgnąć po niniejszą lekturę (po serial na Netflixie niekoniecznie - wyłączyłam po pierwszym odcinku, nie umywa się do książki).
Komentarze
Prześlij komentarz