"Tajemnica Wzgórza Trzech Dębów" Piotr Borlik

Cenię powieści Piotra Borlika i sięgam po nie z przyjemnością. Za mną już cztery z nich (trzyczęściowa seria o Agacie Stec i Arturze Kamińskim oraz Wymazani z pamięci), teraz przyszła kolej na piątą, świeżynkę z księgarnianej półki. Tajemnica Wzgórza Trzech Dębów przyciągnęła mnie nie tylko nazwiskiem autora, ale też okładką i intrygującym opisem. Niestety, tym razem coś poszło nie tak. 



Powieść różni się od poprzednich książek Borlika na kilku płaszczyznach. Nadal mamy do czynienia z kryminałem, ale tym razem opowiedzianym z punktu widzenia tylko jednej osoby - głównego bohatera, Huberta Czarnego. Mężczyzna dawniej pracował w policji, obecnie spełnia się jako prywatny detektyw. Jest postacią nietuzinkową, wykazującą liczne niestandardowe cechy, ale i przywary. Niezwykle inteligentny i spostrzegawczy, ma w sobie coś, co zapewne miało nadać mu ekstrawaganckiego charakteru, ale okazało się mocną nutą snobizmu, która raczej odstręcza. 

 

Czarny zostaje wynajęty przez zamożną i wpływową rodzinę Potockich. Ma zbadać okoliczności śmierci Marka Potockiego, zamordowanego nocą we własnej sypialni. Na miejscu okazuje się, że nie wszyscy członkowie rodziny zamierzają współpracować z detektywem. Niektórzy wprost okazują mu wrogość, wszyscy jak jeden mąż twierdzą, że mieli motyw, by zabić mężczyznę, który był tyranem i łajdakiem. Całość zaś doprawiona jest smaczkiem w postaci lokalnej legendy, podkręcanej przez samych Potockich, zgodnie z którą jedynie najstarsi synowie w każdym pokoleniu mogą płodzić synów i stawać na czele rodzinnego majątku. 

 

Początkowo lektura wydaje się nawet dobra. Czarny daje się poznać jako ekscentryk, dla którego nietypowe śledztwo jest ważniejsze niż sama zapłata, a sama sprawa jest na tyle tajemnicza, że przyciąga uwagę. Tyle tylko, że im bardziej zagłębiamy się w fabułę, tym bardziej absurdalna wydaje się właśnie owa intryga, wokół której została spleciona akcja. Motywy działania poszczególnych członków rodziny są nielogiczne i niedorzeczne. Owszem, Piotr Borlik potrafi wodzić czytelnika za nos i tworzy całą sieć zagmatwanych, splątanych ze sobą połączeń, ale gdy zastanowić się głębiej, są one nieżyciowe i wydumane. A pierwszym pytaniem, jakie zapewne pojawi się w głowie czytelnika po skończonej lekturze będzie, po co w ogóle miało miejsce to śledztwo. 

 

Jak napisałam już na wstępie, lubię powieści autora. Potrafi naprawdę oczarować, czasem wręcz omotać swojego czytelnika, tworząc niesamowite intrygi, ale tym razem coś poszło nie tak. Na początek przygody z twórczością Borlika z pewnością poleciłabym jego poprzednie książki. I na koniec wspomnę tylko, że Tajemnica Wzgórza Trzech Dębów zbiera bardzo sprzeczne recenzje, więc nie jestem osamotniona w moim rozczarowaniu, ale jest też grupa czytelników mocno ją chwalących. Dlatego jeśli macie ochotę, sprawdźcie ją sami, może przypadnie Wam do gustu. 



Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze