Gdy na scenę wkracza Sal Kakofonia, najlepsze i najrozsądniejsze, co możecie zrobić, to salwować się ucieczką. Ewentualnie podsunąć jej butelkę whisky i modlić się, byście nie byli na liście osób, z którymi ma do wyrównania porachunki...
Dziesięć żelaznych strzał to drugi tom trylogii Śmierć Imperiów, której główną bohaterką jest wspomniana wyżej Sal, wyklęta przez prawo Włóczęga, która na skutek zdrady straciła wszystko i od tej pory żyje tylko pragnieniem zemsty. W wypełnieniu tej ostatniej pomaga jej Kakofonia, od której kobieta przyjęła swoje przezwisko, obdarzona inteligencją i magiczną mocą broń.
Odnalezienie kolejnych osób z listy, na której widnieją nazwiska tych, którzy ją skrzywdzili, zajmuje Sal coraz więcej czasu. Z tego względu decyduje się przyjąć ofertę tajemniczego zleceniodawcy, który w zamian za udział w napadzie na flotę okrętów powietrznych, zobowiązuje się wystawić jej na cel najbardziej znienawidzonych wrogów. Kakofonia przekonuje się jednak, że spisek, który została wciągnięta ma znacznie głębsze cele i motywy, a ona zdecydowanie nie należy do osób, które będą biernymi pionkami czy ofiarami cudzych intryg. A to oznacza jedno - totalną rozpierduchę.
Dziesięć żelaznych strzał ma bardzo podobną konstrukcję, co Siedem czarnych mieczy. Wchodzimy w historię u jej schyłku, a to co się wydarzyło wcześniej, poznajemy z opowieści Sal. Podobnie też jak miało to miejsce w przypadku poprzedniego tomu, tak i teraz miałam problem z zagłębieniem się w opowieść. Wówczas dopiero po około stu stronach dałam się porwać i to tak na serio, porwać, bo książka okazała się rewelacyjna – teraz zajęło mi to jeszcze więcej czasu i choć całość oceniam bardzo dobrze, to jednak drugi tom wydaje mi się nieco słabszy od pierwszego.
Sal jest dosyć typową antybohaterką. Napędza ją jedynie chęć zemsty, przez którą rani bliskich i samą siebie. Jest wredna, zdradziecka, wulgarna i pozornie pozbawiona sumienia. Nie bez powodu krążą o niej opowieści, w których jawi się niczym potwór w ludzkiej skórze. Znając jej przeszłość, wiemy, że stała się taka głównie na skutek tego, co ją spotkało. Tylko czy to ją usprawiedliwia? I czy wcześniej nie była równie bezduszna i okrutna, tylko gdy służyła Cesarstwu jej bezlitosna skuteczność była atutem, za który ją chwalono?
Gdy już wciągniemy się w historię Kakofonii, powieść czyta się bardzo dobrze. Aby tak się stało, trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i przedrzeć przez ponad kilkadziesiąt stron. Musicie się także przygotować na morze krwi, zdradzieckie ruchy i wulgarny język, który niektórych może odstręczać. Z tego chociażby względu cała seria jest zdecydowanie skierowana do dorosłego czytelnika. Jeśli Was to nie odstrasza i podobał Wam się tom pierwszy, sięgnijcie!
Komentarze
Prześlij komentarz