Zabiłam dzisiaj małego chłopczyka. Ściskałam rękami jego szyję, czułam pod kciukami, jak pulsuje w nim krew. Szarpał się, wyrywał, kopnął mnie kolanek w brzuch. Warknęłam i wbiłam palce głębiej. Ślizgały się od potu, ale trzymałem z całej siły, aż paznokcie mi zbielały. Nie sądziłam, że to będzie takie łatwe.
Zabójstwo dziecka wstrząsa znacznie bardziej niż jakakolwiek inna zbrodnia. Gdy mordercą jest inne dziecko, jest jeszcze gorzej. Dorośli zadają sobie pytanie, jak to możliwe, by kilkulatek mógł być tak wyrachowany, cyniczny i zły, by świadomie i z premedytacją pozbawić kogoś życia. A przecież takie sytuacje się zdarzają. I to nie tylko na kartach powieści.
Pierwszy dzień wiosny to wstrząsająca powieść o tym, jak zło rodzi zło. To obraz patologicznej rodziny, w której dziecko nie jest wychowywane, lecz walczy o przetrwanie znanymi sobie sposobami, nie mając szans na to, by poznać, co to miłość, troska czy empatia. To wstrząsająca historia zaniedbania i braku matczynej miłości, które doprowadzają do tragedii, zmieniającej na zawsze życie kilku rodzin.
Ośmioletnia Chrissie nie wie, czym jest troska i miłość, jej matka otwarcie ją odrzuca i nie dba o nią. Dziewczynka zawsze chodzi głodna, wieczorami jako jedyna włóczy się po ulicach, bo nikt nigdy jej nie szuka i nie martwi się o jej bezpieczeństwo. Może robić, co tylko chce. A pewnego dnia chce pozbawić kogoś życia. I robi to. Wybiera na ofiarę dwuletniego chłopca. Zabójstwo daje jej poczucie siły, ale tylko na pewien czas. Nieodwracalność tego, co zrobiła, stopniowo przebija się do jej świadomości, tylko wtedy jest już za późno.
Po latach obserwujemy Chrissie, używającą imienia Julia, która sama zostaje matką. Jej życie kręci się wokół pięcioletniej Molly. Miłość do niej nadaje sens jej codzienności, lecz jednocześnie napawa kobietę strachem, ponieważ jest przekonana, że nie jest dobrą matką i dziewczynka zostanie jej odebrana.
Pierwszy dzień wiosny jest reklamowany jako thriller, ale nie nazwałabym go tak. To raczej powieść psychologiczna, wstrząsająca aż do szpiku kości, przerażająca i przygnębiająca. Przez zło, jakiego zaznała w dzieciństwie, Chrissie stała się samolubna, brutalna i nie zna żadnych hamulców ani granic. Kłamie, kradnie i stosuje przemoc, gdy tylko widzi w tym najmniejszą korzyść. A przecież mamy do czynienia z zaledwie ośmioletnim dzieckiem. Dzieckiem, które ukształtował nie tylko brak opieki ze strony rodziców, ale też brak zainteresowania ze strony sąsiadów i szkoły. Wszyscy wiedzieli, w jakich warunkach żyje dziewczynka, że jest głodna, zaniedbana i nikt o nią nie dba. Nikt nie zgłosił tego odpowiedniej instytucji, pośrednio przyczyniając się do tragedii.
Lektura książki poraża nie tylko treścią i ładunkiem emocjonalnym, a także prawdopodobieństwem, że podobne Chrissie żyją również wśród nas, tylko może czasem łatwiej ich nie dostrzegać. Aż będzie za późno. Powieść Nancy Tucker nie pozostawia obojętnym, zmusza do refleksji, nie pozwala wyrzucić się z głowy. Zdecydowanie warto sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz