Sugestywna groza, atmosfera lęku i zagrożenia, przytłaczający już od pierwszych stron mroczny, miejscami duszący wręcz klimat - Poławiacz Johna Langana to jeden z najlepszych przykładów weird fiction, jakie miałam okazję czytać. I zdecydowanie jedna z najlepszych i najbardziej przemawiających do wyobraźni powieści tego roku.
Głównym bohaterem i narratorem jest Abe, mężczyzna w podeszłym wieku, od lat zmagający się z poczuciem straty po śmierci żony. Lekarstwem na obezwładniający żal okazało się w jego przypadku wędkarstwo - przemierzając kolejne łowiska powoli wraca do równowagi i odzyskuje spokój ducha. Dlatego gdy jego kolega z pracy, Dan, traci w wypadku żonę i dwoje dzieci, i coraz bardziej pogrąża się w rozpaczy, Abe proponuje mu swoje towarzystwo i zaraża wędkarską pasją. Pewnego dnia Dan naciska, by wybrali się wspólnie nad mało znany potok. Po drodze zatrzymują się w przydrożnym barze, którego właściciel nerwowo i nietypowo reaguje na wzmiankę o Potoku Holendra, a następnie raczy mężczyzn miejscową legendą, która jest z nim związana. Legendą mroczną, niepokojącą i zdecydowanie niezachęcającą, by wybrać się na to łowisko.
Poławiacz to tak naprawdę dwie historie. Pierwsza, współczesna, nie od razu ujawnia kryjącą się w niej grozę. Drugą stanowi opowieść o Potoku Holendra, stanowiąca około połowy całej powieści. Przenosi nad ona w przeszłość, gdzie strach staje się jak najbardziej realny i namacalny.
Dobry horror wywołuje strach. Bardzo dobry ma w sobie znacznie więcej niż jedynie elementy grozy. Taki właśnie jest Poławiacz, który owszem wzbudzi w Was silny niepokój, ale też mnóstwo innych emocji. Przede wszystkim jest to poruszająca opowieść o stracie bliskiej osoby i sposobach radzenia sobie z żałobą. O tym, co bylibyśmy w stanie zrobić i poświęcić, by móc ponownie spotkać się z tymi, którzy odeszli. Autor snuje refleksje nad życiem pozagrobowym, o tym, co czeka nas po śmierci, a jego wizja przyprawia o prawdziwe ciarki. Nie sposób nie dostrzec pewnych nawiązań do twórczości H.P. Lovecrafta, niekwestionowanego mistrza weird fiction, niektóre elementy nasuwają również skojarzenia z tematyką biblijną (choćby postać tytułowego Poławiacza, czy imię głównego bohatera – Abraham).
Cieszę się niezmiernie, że Wydawnictwo Vesper stawia właśnie na takie perełki. To kolejna powieść, jaka ukazała się jego nakładem, tak doskonale trafiająca w gust miłośnika grozy. I w dodatku wydana rewelacyjnie – w klimatycznej, twardej oprawie z dopracowaną zakładką. Brawa dla Wydawnictwa raz jeszcze! A Wam gorąco polecam sięgnąć po Poławiacza, nie rozczarujecie się. Tylko nie dajcie się złowić...
Komentarze
Prześlij komentarz