Wprawdzie mamy samą pełnię gorącego lata, ale ostatnia lektura dosłownie zmroziła mi krew w żyłach. Echo autorstwa młodego niderlandzkiego autora Thomasa Olde Heuvelta okazała się naprawdę mocnym, wywołującym ciarki horrorem i z pewnością sięgnę po jego pozostałe powieści. Jak się bać, to na całego - nie ma co z tym zwlekać.
Sam i Nick mają po dwadzieścia kilka lat, są zamożni, przystojni i zakochani. Życie stoi przed nimi otworem, a przyszłość rysuje w pięknych barwach. Wszystko to zmienia się diametralnie, gdy podczas jednej z wypraw w Alpy Nick ulega wypadkowi, z którego ledwie uchodzi z życiem. Jako jedyny – jego towarzysz ginie na zboczu góry, na którą się wspinali, a jego ciało nie zostało odnalezione. Sam Nick został nie tylko poważnie ranny i oszpecony, stał się również zamknięty w sobie, a jego zachowanie zaczyna coraz bardziej niepokoić jego najbliższych.
Mimo targających nim na początku wątpliwości Sam decyduje się pozostać przy Nicku i dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się na górze Maudit. Okazuje się, że szczytu nie ma na oficjalnych mapach, w internecie próżno szukać informacji na jego temat, a wśród lokalnych mieszkańców krążą powtarzane szeptem mroczne legendy, w których jest znacznie więcej prawdy niż można by przypuszczać.
Heuvelt rozpoczyna mocnym uderzeniem - już prolog wywołuje ciary i dobitnie sugeruje, że mamy przed sobą grozę w czystej postaci. Lepiej nie rozpoczynać lektury wieczorem, no chyba, że wolicie silniejsze wrażenia i nie planujecie nocą wstawać do łazienki, bo może się to serio okazać dużym problemem.
Autor w interesujący sposób wykorzystał motyw opętania - nie ma tu duchów, upiorów ani demonów - złowrogą siłą jest tu sama góra, uosobienie mrocznej potęgi, z którą nie można walczyć, ani przed którą nie można uciec. Otoczenie Maudit ma w sobie coś niesamowitego i przytłaczającego. Duszna atmosfera miasteczka leżącego w jej sąsiedztwie i zmowa milczenia mieszkańców, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, co kryje się na górze, dodają smaczku lekturze i podkręcają niepokój. Jednym słowem, miłośnicy grozy mogą się być w pełni usatysfakcjonowani.
W jednym z wywiadów Heuvelt przyznał, że podczas pisania Echa wykorzystał własne doświadczenia - sam jest zapalonym alpinistą, więc zarówno opisy zmagań Nicka na górze, jak i jego emocje podczas wspinaczki, motywy pchające go do mierzenia się z kolejnymi szczytami, czy duchowe doświadczenia podczas obcowania sam na sam z przyrodą nie są mu obce. Drugi osobisty motyw wykorzystał tworząc parę głównych bohaterów - przyznał, że jego partner (niczym Sam) także nie czuje się komfortowo podczas jego alpejskich wypraw.
Mówiąc krótko, Echo to świetna powieść grozy, która zmrozi Wam krew w żyłach niezależnie od tego jak gorąco jest na zewnątrz. Serdecznie polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz