Roberta Małeckiego nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi kryminałów. Jego nazwisko ma wyrobioną renomę, jednak mimo że od lat czytam pozytywne recenzje jego powieści, nie miałam jeszcze okazji sama czytać żadnej z nich. Teraz się to zmieniło i cieszę się, bo utwierdziłam się w przekonaniu, że zachwyty nie były przesadzone, a przede mną wiele książek, po które mogę sięgnąć bez wahania.
Wiatrołomy otwierają nową kryminalną serię, a dodatkowo są debiutem autora w nowym wydawnictwie. I to debiutem bardzo dobrym, zaostrzającym apetyt na więcej. W rolach głównych Małecki obsadził dwoje policjantów zajmujących się starymi, nierozwiązanymi sprawami w ramach działalności bydgoskiego Archiwum X.
Tym razem w ręce Olgierda Borewicza i Marii Herman trafia sprawa sprzed trzydziestu lat. W latach 90. w Grudziądzu porwano dwumiesięczne niemowlę. Ówczesny trop wiódł do lokalnego gangstera, było to jednak podejrzenie oparte na poszlakach, a sam mafioso cały czas wypierał się udziału w porwaniu. Sprawa niedługo ulegnie przedawnieniu, dlatego Herman i Borewicz przyjeżdżają do Grudziądza, by jeszcze raz przyjrzeć się dowodom i zapiskom śledczych. Na miejscu czeka ich niespodzianka – ojciec porwanego dziecka, który miał się z nimi spotkać, zostaje zamordowany. Okazuje się, że grzebiąc w przeszłości śledczy stają się niewygodni dla wysoko postawionych osób.
Intryga stworzona przez Małeckiego jest skomplikowana, a bohaterowie są połączeni zawiłymi relacjami, które stopniowo ujawniane zmieniają postrzeganie wielu wydarzeń i ich interpretację. Prowadzona przez śledczych sprawa jest trudna i emocjonalnie wymagająca, obnażająca mroczną stronę ludzkiej natury, dlatego lektura wywołuje wiele skrajnych odczuć i całą gamę uczuć. Pośrednio stanowi również pretekst do rozważań nad relacjami rodzica z dzieckiem, wcale nie tak oczywistymi, jak można by się spodziewać. Borewicz jest świeżo upieczonym ojcem, ale prawie nie widuje swojej córeczki, Herman dźwiga poczucie odpowiedzialności za śmierć ukochanego ojca i zmaga się z poczuciem odrzucenia przez oziębłą matkę, a wreszcie mamy też Witbergów, od lat żyjących w niepewności, co spotkało ich jedyne dziecko.
Sprawa sięgająca lat 90. obnaża problemy, z jakimi borykali się ówcześni śledczy - pojawienie się i rozwój zorganizowanych grup przestępczych, często występującą korupcję w policyjnych szeregach, brak odpowiedniego sprzętu i ograniczenia kadrowe. Dlatego działalność takich jednostek jak Archiwum X jest tym bardziej potrzebna i fascynująca.
Podsumowując, Wiatrołomy to bardzo dobry kryminał z zawiłą intrygą i ciekawymi, wzbudzającymi sympatię bohaterami. Powieść kończy się zapowiedzią kolejnej sprawy, dlatego pobudza wyobraźnię i czytelniczy apetyt. Zdecydowanie warto sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz