"Krew, którą nasiąkła" Åsa Larsson

Za gapiostwo płaci się spojlerami, niestety. Na półce czekał na mnie grzecznie cały cykl kryminałów o Rebece Martinsson, ale źle sprawdziłam tytuły i zaczęłam od tomu drugiego. Trochę byłam zdziwiona, dlaczego tak wiele w nim odniesień do sprawy kryminalnej, która kilka miesięcy wcześniej wywróciła do góry nogami życie głównej bohaterki. No to teraz wiem - były one osią wydarzeń w tomie pierwszym, do którego dopiero się zabieram. Obawiam się, że z elementu zaskoczenia nici, ale mea culpa. 

 


Krew, którą nasiąkła, czyli wspomniany nieszczęsny tom drugi, został uznany przez Szwedzką Akademię Kryminału za najlepszy szwedzki kryminał roku 2004. Taki tytuł zobowiązuje, a jednak – mimo że czytało mi się go całkiem dobrze – to zdecydowanie nie jest to kryminał, który zaliczyłabym do tych najlepszych, jakie miałam okazję poznać. Ale po kolei. 

 

Intryga kryminalna koncentruje się na zabójstwie kontrowersyjnej pastor, która podzieliła okolicznych mieszkańców na dwa obozy – albo ją kochano, albo nienawidzono. Mildred Nilsson otwarcie krytykowała to, co jej się nie podobało i piętnowała to, co było według niej karygodne. Walczyła o prawa kobiet, udzielała schronienia tym, które postanowiły uciec od agresywnych mężów, założyła kobiece stowarzyszenie, a nawet fundację mającą chronić dzikie zwierzęta, przez co stała się solą w oku miejscowego koła łowieckiego. Regularnie wchodziła w konflikty z tymi, którym nie podobało się jej postępowanie, w tym z innym pastorem, często otrzymywała listy z pogróżkami. A pewnego dnia jej zmasakrowane zwłoki odnaleziono w kościele... 

 

Gdy dochodzenie w sprawie śmierci pastor dopiero nabiera tempa, w Kirunie zjawia się Rebeka Martinsson, która po dramatycznych przeżyciach sprzed kilku miesięcy nadal przebywa na zwolnieniu lekarskim. Szukając jedynie wytchnienia od problemów, nieoczekiwanie i nieco wbrew sobie zostaje wplątana w kolejne śledztwo. 

 

Mocną stroną powieści jest przedstawienie mieszkańców szwedzkiej prowincji. Mieszkańcy okolic Kiruny wiodą życie całkiem odmienne od tego, toczącego się w Sztokholmie. Mają inne priorytety, inne problemy, a ich życie tylko pozornie zdaje się łatwiejsze. W niewielkim miasteczku każda rodzina ma swoje tajemnice, często skrywane przez sąsiadami, a ludźmi targają wątpliwości i namiętności, o których istnieniu wielu nie zdaje sobie sprawy. Najciekawszą i najtrudniejszą w jednoznacznej ocenie jest zdecydowanie pastor, która padła ofiarą morderstwa, wymykająca się stereotypom i zaszufladkowaniu.  

 

Sam wątek kryminalny został dobrze przemyślany, jego rozwiązanie zaskakuje, choć jednocześnie napawa smutkiem. Niemniej droga do tego rozwiązania nie jest najłatwiejsza. I to nie dlatego, że autorka myli tropy i kilkukrotnie wyprowadza czytelnika w pole (chociaż tak się dzieje), lecz dlatego, że akcja przez ponad połowę powieści rozwija się wyjątkowo ślamazarnie, a wątek Rebeki raczej nuży niż intryguje.  

 

Podsumowując, mimo że liczyłam na znacznie więcej emocji i mocniejsze uderzenie, w ogólnym rozrachunku jestem zadowolona z lektury. Teraz zamierzam nadrobić pierwszy tom - zebrał więcej pochlebnych recenzji niż drugi, więc liczę na doskonałą lekturę. 


Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)

Komentarze