Po serii thrillerów, przeplatanej powieściami obyczajowymi, nadszedł czas na typowy horror. Padło na Wirus, pierwszą część trylogii autorstwa Guillermo del Toro i Chucka Hogana. Całość miałam na liście do przeczytania już od dawna, więc cieszę się, że mogłam odhaczyć kolejny punkcik (zwłaszcza że zostało ich przerażająco wiele).
Zaczyna się od razu mocnym uderzeniem. W Nowym Jorku ląduje samolot z Europy. Nikt z załogi się nie odzywa i nie reaguje na próby nawiązania kontaktu ze strony pracowników lotniska. Okna są zasłonięte, bez wyjątku, a samą maszynę otacza trudna do zdefiniowania atmosfera grozy. Okazuje się, że poza jedynie czwórką pasażerów, wszyscy obecni na pokładzie nie żyją. Wkrótce jednak z kostnicy zaczynają znikać ciała, a ciała tych, co przeżyli, wykazują dziwne anomalie. Co wydarzyło się na pokładzie statku i jakie pradawne zło zawitało do Ameryki?
Nie będę Was oszukiwać, Wirus nie jest powieścią najwyższych lotów. Autorzy nie bawią się w subtelności, mamy tu wyraźnie do czynienia z historią będącą książkowym odpowiednikiem filmów klasy B. A jednak podczas lektury doskonale się bawiłam. Nie zmroziła mi wprawdzie krwi w żyłach, mimo że rozlewu krwi jest tu akurat sporo, jak przystało na dość klasyczną historię o wampirach. Nie brak tu licznych plastycznych, krwawych opisów ataków, można powiedzieć, że mniej więcej od połowy powieść wręcz ocieka posoką, z pewnością nie będzie więc to lektura dla każdego. Całość może nie przeraża, mimo prawdopodobnie zamierzeń autorów, ale dosyć wciąga. W pewnym momencie można odczuć przesyt krwi, stajemy się wręcz obojętni na śmierć kolejnych ludzi – czego jak czego, ale rozmachu wampirom odmówić nie można.
Dość ciekawym z punktu widzenia polskich czytelników jest polski akcent - postać głównego wampira ma nasze rodzime korzenie, chociaż niekoniecznie polskie nazwisko (założę się jednak, że autorzy za polskie je uznali). Ale cóż, nie można mieć wszystkiego 😉
Czym więc w kilku słowach jest Wirus? Współczesną opowieścią o wampirach, które opanowują jedno z największych amerykańskich miast. Pełną krwi i przemocy, z kilkoma przewidywalnymi schematami, a jednak napisanej na tyle gładko, że zgrabnie i szybko docieramy do ostatniej strony. A przede mną kolejne tomy, zobaczymy, co w sobie kryją.
Komentarze
Prześlij komentarz